Przez kilkadziesiąt lat mieszkańcy Sadów Żoliborskich zbierali owoce. Problem pojawił się, gdy przestali, bo spadające i gnijące na chodnikach jabłka, były rzekomo niebezpieczne dla starszych osób. Wtedy pojawił się absurdalny w swej prostocie pomysł: wyciąć drzewa. Reakcją była oddolna inicjatywa zbiórek - Owocowe Sady Żoliborskie. W czwartek jej inicjatorzy poinformowali na Facebooku, że pomysł nie spodobał się dzielnicowym urzędnikom. W rozmowie z nami rzeczniczka dzielnicy Donata Wancel, dementowała jakoby urząd zakazał akcji.
Wiceburmistrzyni: można zbierać, ale...
W piątek na profilu facebookowym urzędu dzielnicy pojawiło się oświadczenia na temat "owocobrań", pod którym podpisała się wiceburmistrzyni Renata Kozłowska. Przekonuje w nim, że urząd nie zabrania zbierania owoców z drzew. "Jest to dobro wspólne i każdy mieszkaniec może i ma prawo swobodnie korzystać z darów natury i dobrodziejstw drzew owocowych. Zbieranie owoców przez mieszkańców na własne potrzeby jest na Żoliborzu tradycją, która jest niezmienna od wielu lat i chcemy, aby taką pozostała" - zapewnia.
Ale w kolejnych zdaniach zastrzega, że "wszystkie zorganizowane akcje, które odbywają się na terenie administrowanym i zarządzanym przez dzielnicę" powinny być zgłaszane i skoordynowane z urzędem. Ma być to podyktowane troską o dobrostan drzew i bezpieczeństwo mieszkańców w parku. "Normą jest, że organizator wydarzenia, w porozumieniu z urzędem odpowiada za bezpieczne przeprowadzenie akcji, zobowiązany jest do pozostawienia uprzątniętego terenu oraz wspólne zorganizowanie odbioru zebranych owoców czy wywozu tych nienadających się do konsumpcji" - wyjaśnia zastępczyni burmistrza.
Rzeczniczka: a co, jeśli komuś upadnie gałąź na głowę?
Czy to znaczy, że żoliborzanie nie mogą z parku do domu przynieść choćby jabłka? Czy mają zgłaszać to, że wybierają się z rodziną wybierają się do parku i mogą wrócić z owocem w kieszeni? Donata Wancel twierdzi, że nie, że konieczność koordynacji działań z urzędem dzielnicy dotyczy wydarzeń organizowanych np. przez stowarzyszenia, które są reklamowane w mediach społecznościowych, na które może przyjść wiele osób.
- O zgodę można wystąpić pisemnie, musimy widzieć, kiedy, w jaki sposób, ile osób się spodziewać. Musimy zobaczyć i upewnić się, że organizator zapewni uczestnikom bezpieczeństwo podczas takich owocobrań i że teren będzie uprzątnięty i pozostanie w stanie niezmienionym. Chcemy mieć pewność, że będzie miał kto odebrać te owoce, czy będzie potrzebna na przykład nasza pomoc - precyzuje Wancel. Zapewnia, że w przypadku rodzin, grup osób, nie trzeba prosić o zgodę. O którego momentu zaczyna się zorganizowana akcja? Nie do końca wiadomo, bo nie wskazuje liczby osób, która stanowi granicę. Ani wagi jabłek, które można legalnie wynieść. Zastrzega jednocześnie, że impreza na ponad sto osób musi mieć zapewnione bezpieczeństwo medyczne. Na to nakładają się jeszcze obostrzenia pandemiczne.
Jabłko z drzewa a Kodeks cywilny
- My zarządzamy parkiem, dbamy o to, żeby wszelkie eventy odbywały się w sposób bezpieczny. Proszę sobie wyobrazić, że podczas takiego wydarzenia komuś upadnie gałąź na głowę. To są stare i kruche drzewa. Chcemy, żeby owocobrania się odbywały, ale tak, jak każda inna grupa: czy robi piknik, czy kino pod chmurką, czy jakieś pokazy czy koncerty, nawet kameralne, występuje i informuje nas o takich wydarzeniach z prośbą o zgodę – mówi
Drążymy temat. Dopytujemy, czy jeżeli do parku przyjdzie 10-osobowa grupa - rodzina lub znajomi - chcąca zorganizować piknik i owocobranie, to musi prosić urząd o zgodę. - Jeżeli nie jest to event, tylko spotkanie i uczestnicy zbierają sobie owoce do domu, na własny użytek, nie ma żadnego problemu - odpowiada rzeczniczka. - Jeśli mowa o pikniku rodzinnym, będzie osiem albo dwanaście osób, chcą przyjść z koszykiem i zabrać owoce do domu, nie ma żadnego problemu. Nie ma żadnych limitów, można zbierać dowolną ilość owoców. Dbamy o to, żeby zapewnić z jednej strony bezpieczeństwo, a z drugiej porządek - zaznacza.
Podkreśla, że nie będzie nasyłania policji czy straży miejskiej nawet jeśli ktoś nie zgłosi akcji, ale podkreśla, że jako zarządca terenu urząd ma prawo domagać się uzyskania zgody. Gdy, pytamy o podstawę prawną takiego działania, odpowiada: - Wynika do z Kodeksu cywilnego. Należy uzyskać zgodę właściciela na korzystanie z terenu. Ustawa o samorządzie gminnym mówi, że ten teren jest nasz, czyli my jesteśmy właścicielem tego terenu i bez zgody właściciela można korzystać z tego terenu w sposób indywidualny, a nie zorganizowany. Wszelkie zorganizowane działania powinny uzyskać zgodę właściciela.
W niedzielę przed południem mieszkańcy spotkali się zbierać jabłka. Zerwane owoce trafiły do drewnianych skrzynek. Na miejscu nie było policji, a przynajmniej nie interweniowała, gdy akcję obserwował nasz reporter.
Spór o drzewa na Sadach Żoliborskich
Spór o owocowe drzewa na osiedlu Sady Żoliborskie trwa od 2019 roku. W listopadzie informowaliśmy, że pod topór poszły 34 drzewa. Dzielnica uzyskała zgodę marszałka na wycięcie 41. Wtedy żoliborzanie - obawiając się, że park straci swój unikalny charakter - zaprotestowali przeciwko wycinkom. Pod petycją o zachowanie "owocowego dziedzictwa" zebrali 1500 podpisów. W rezultacie udało się uratować siedem drzew. Urząd przekonywał wówczas, że pozwoleniem na wycinkę objęte były te w złym "stanie fitosanitarnym: ze szczątkowymi lub uschłymi koronami, postępującą próchnicą oraz rozkładem drewna". Z kolei starsi mieszkańcy osiedla narzekali na zalegające na ziemi i gnijące owoce, na których łatwo się poślizgnąć.
Autorka/Autor: katke, kz/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl