Po podmyciu jezdni na placu Hallera powstała półtorametrowa dziura. W wyrwę wpadły dwa auta osobowe. Kierowca pierwszego myślał, że to zwykła kałuża, drugi również nie spodziewał się niebezpieczeństwa.
"Woda wypłukała podłoże pod jezdnią w rejonie wyjazdu w ulicę Dąbrowszczaków, a około półtora metra kwadratowego nawierzchni się zapadło. W powstałą wyrwę wpadł ford, którego kierowca sądził, że to tylko kałuża" - przekazała straż miejska. W samochodzie zostało uszkodzone koło. Kierowca zdołał wyprowadzić auto poza obręb zapadliska i wezwał strażników.
W tym czasie inny kierowca chciał przejechać przez rozlewisko, ale jego auto także wpadło do zapadliska i utknęło w nim. "Funkcjonariusze zabezpieczyli miejsce i udzielili pomocy pechowemu kierowcy. Na miejsce wezwano pogotowie wodociągowe" - zaznaczyli strażnicy.
Po chwili nadjechał autobus miejski, jednak kierowca już nie zdecydował się przejechać dalej.
Około północy na miejsce awarii przyjechała ekipa naprawcza MPWiK. Po godzinie 11 w środę zastępca rzecznika Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Komunikacji Jolanta Maliszewska przekazała, że awaria została już usunięta i woda popłynęła do mieszkańców. Trwały jeszcze utrudnienia w ruchu dla autobusów komunikacji miejskiej. Zakończyły się w godzinach popołudniowych.
Przeczytaj także: Wyrwa w jezdni, dziesięć uszkodzonych aut. "Mają poprzebijane opony"
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl