Podczas czwartkowej sesji radny Maciej Maciejowski z Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej (WWS), która zainicjowała akcję referendalną, mówił, że w Warszawie nie są wywieszane obwieszczenia o referendum i obwodowych komisjach wyborczych. W odpowiedzi dyrektor Centrum Komunikacji Społecznej w stołecznym ratuszu Jarosław Jóźwiak oświadczył, że ratusz realizuje wszystkie czynności związane z referendum, zgodnie z wytycznymi komisji wyborczej. Dodał, że granice obwodów pozostają bez zmian.
Drugie podejście
Projekt uchwały w sprawie zamkniętych obwodów był zgłaszany już podczas poprzedniej sesji rady 12 września, ale wówczas nie został wprowadzony do porządku obrad. Posłowie PiS zwrócili się do rzecznika praw obywatelskich Ireny Lipowicz o interwencję w tej sprawie. A radni z tej partii wystąpili do warszawskiego komisarza wyborczego. Jóźwiak mówił PAP, że projekt ten był przedłożony przez prezydenta miasta, ale w związku z kontrowersjami, jakie wzbudziła wypowiedź radnego Maciejowskiego, jedynego przedstawiciela WWS w Radzie Warszawy, nie został wprowadzony do porządku obrad. Chodzi o wypowiedź radnego Maciejowskiego podczas sesji 12 września. Jak mówił kilka dni temu PAP stojący na czele WWS burmistrz Ursynowa Piotr Guział, Maciejowski zwrócił uwagę, że projekt to "bubel legislacyjny" i że nie było przy nim opinii prawnych, "dlaczego te akurat komisje mają powstać, a nie inne".
Z dróg na referendum
Z projektem przyjętej w czwartek uchwały wystąpił stołeczny ratusz, a sesja została zwołana na wniosek prezydenta Warszawy. Rada Warszawy podjęła przed tygodniem uchwałę dotyczącą nowelizacji budżetu na 2013 r. Zakłada ona m.in. przesunięcie środków na organizację referendum. Miasto przeznaczy na ten cel 2 mln zł. Będzie to część subwencji drogowej, przekazywanej przez rząd samorządom na finansowanie lub refinansowanie inwestycji drogowych. Nie są to pieniądze "znaczone" i mogą być przeznaczone na cel inny niż budowa dróg. Koszt wynagrodzenia członków komisji - 0,5 mln zł - pokryją dzielnice. Zgodnie z ustawą o referendum lokalnym jego koszty pokrywa się z budżetu jednostki samorządu terytorialnego, której dotyczy referendum. W przypadku referendum w Warszawie oznacza to, że środki na referendum będą pochodzić z kasy miasta. Z wyliczeń ratusza wynika, że gdyby prezydent miasta została odwołana, a później miały odbyć się przedterminowe wybory, łączny koszt obu głosowań wyniósłby ok. 6,5 mln zł.
Referendum 13 października
Referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz odbędzie się 13 października. Będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział 3/5 liczby wyborców, którzy wzięli udział w wyborze odwoływanego organu. W wyborach prezydenta Warszawy w 2010 r., w których zwyciężyła Gronkiewicz-Waltz, wzięło udział 649 049 osób. Oznacza to, że referendum w sprawie jej odwołania będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 389 tys. 430 osób. Gdyby Gronkiewicz-Waltz została odwołana, osobę pełniącą funkcję prezydenta miasta (tzw. komisarza) "niezwłocznie" wyznaczyłby premier. Swoją funkcję pełniłaby ona do czasu wyboru nowego prezydenta. Obecna kadencja samorządu kończy się 21 listopada 2014 r. Przedterminowe wybory są zarządzane przez premiera, a rozporządzenie w tej sprawie musi być ogłoszone w Dzienniku Ustaw przynajmniej na 80 dni przed dniem wyborów. Nie ma więc szansy, by wybory odbyły się przed 21 listopada tego roku, a w przypadku, gdyby miały one wypaść w okresie krótszym niż 12 miesięcy przed upływem kadencji, rada miasta może zdecydować o ich nieprzeprowadzaniu. Wtedy do końca kadencji funkcję prezydenta sprawuje tzw. komisarz.
Lech Wałęsa o referendum:
Lech Wałęsa o referendum ws. odwołania prezydent Warszawy
PAP/b