- To zwycięstwo w walce o większą jawność umów cywilnoprawnych zawieranych przez warszawski ratusz. Taka batalia sądowa w ogóle nie powinna mieć miejsca. Te informacje powinny być przekazywane niezwłocznie na każdy wniosek obywatela - skomentował Jarosław Krajewski, radny PiS.
W czwartek przekazał dziennikarzom nazwiska osób, które trzy lata temu podpisały z ratuszem umowy. Urzędnicy napisali jednak w piśmie do radnego, że osoby, z którymi podpisano umowy, nie wyraziły zgody na ich upublicznianie. Dlatego nie podajemy dwóch z trzech nazwisk. Jedynie Piotr Rachtan, z którym biuro edukacji podpisało umowę na pomoc w obsłudze medialnej, zgodził się na wypowiedź dla tvnwarszawa.pl.
Historia sporu
Cała sprawa zaczęła się właśnie w 2009 roku. Radny poprosił wtedy o informacje na temat danych osobowych z sześciu umów, które zawierało biuro edukacji. Urząd nie ujawnił nazwisk, powołując się na ustawę o ochronie danych osobowych. Taka interpretacja pozwala urzędnikom przelewać miliony złotych na prywatne konta, nie ujawniając, do kogo one należą.
Argumentację urzędników podzieliło Samorządowe Kolegium Odwoławcze, a później sąd. Sędzia podkreśliła, że osoby zatrudnione przez miasto, mają prawo do prywatności, zwłaszcza, że nie są osobami publicznymi.
Jednak Jarosław Krajewski odwołał się do sądu okręgowego i tym razem wygrał. - Prawomocny wyrok zapadł w listopadzie 2011 roku i obowiązkiem miasta było jego wykonanie - zaznacza Krajewski.
Trzy ujawnione
Władze miasta się jednak nie poddały i postanowiły wnieść o kasację wyroku. Problem w tym, że zgodnie z prawem skarga kasacyjna nie wstrzymuje wykonania wyroku.
Ratusz jednak do tej pory go ignorował, choć w międzyczasie urzędnicy ujawnili część umów. Podano informacje o trzech osobach, z którymi biuro edukacji podpisało umowy dotyczące wykładów o atmosferze kampanii wyborczej w 1989 roku: Grzegorza Lecha Majchrzaka, Jacka Szymanderskiego i Roberta Krzysztonia. Oni zgodzili się na publikację nazwisk - trzy inne osoby odmówiły i tych ratusz nie ujawnił.
2 tysiące skruszyło mur
Dlatego Krajewski złożył w sądzie rejonowym wniosek o egzekucję prawomocnego wyroku z listopada zeszłego roku. W maju sąd przychylił się do wniosku Krajewskiego i nakazał ujawnienie umów w ciągu 14 dni pod groźbą nałożenia grzywny w wysokości 2 tys. zł.
maciej wąsik
"Prezydent zabrnęła za daleko"
Sprawę skomentował również Maciej Wąsik, przewodniczący klubu PiS w Radzie Warszawy. - Dużo łatwiej jest zapłacić 50 tysięcy złotych (tyle kosztowała ratusz obsługa prawna procesu - red.) z puli publicznej niż zapłacić 2 tysiące złotych grzywny z własnych środków, nawet jeśli ma się przekonanie, że się walczy w słusznej sprawie. Jeżeli pani prezydent miała takie przekonanie, to na pewno zapłaciłaby 2 tysiące i czekała na rozstrzygnięcie sądu najwyższego - powiedział Wąsik.
Jak dodał, prezydent miasta zabrnęła za daleko i dopiero groźba grzywny pozwoliła się jej wycofać i przyznać do porażki.
Napisali list otwarty
Ponadto radni PiS skierowali do Gronkiewicz-Waltz list otwarty, w którym nawołują do podjęcia działań zmierzających do tego, aby miasto było organizmem jawnym i transparentnym.
Od marca 2012 roku umowy zlecenia i umowy o dzieło mają specjalną klauzulę. Wedle jej zapisów praca na zlecenie ratusza oznacza automatyczne ujawnienie danych osobowych.
bf/mjc/roody/b