- To mógłby być każdy - mężczyzna, kobieta, to nie ma znaczenia - mówił reporterce TVN24 Umer, Pakistańczyk pobity w parku Mirowskim. - Poszedłem na policję i pierwszą informacją, którą usłyszałem było to, że potrzebuję tłumacza, musiałem więc wrócić następnego dnia. Bardzo długo tłumaczyłem policji, co się wydarzyło, ale mundurowi nie pozostawili mi dużych nadziei. Powiedzieli, że to nie będzie możliwe, aby ich znaleźć - dodawał.
"To nie pierwszy raz"
Chodzi o Pakistańczyka, który w nocy z 1 na 2 kwietnia padł ofiarą trzech mężczyzn. Szedł z kolegą Polakiem, gdy nieznani mężczyźni poprosili ich o papierosy. Kiedy odmówili... Umer został pobity.
- W Polsce zostałem zaatakowany po raz drugi, tym razem obrażenia były znacznie większe - tłumaczy Umer. - Kocham Polskę, uwielbiam Polaków, ale to jest Warszawa. To się stało niedaleko stąd, w samym centrum miasta. Jeżeli nie możemy sprawić, że Warszawa jest bezpieczna - jestem zaniepokojony, głęboko zatroskany - dodaje.
Warszawiacy spotkali się 7 kwietnia "na patelni", aby pokazać mu gest poparcia. Mieli ze sobą transparenty i przeciwstawiali się rasizmowi. Ale policja twierdzi, że o rasizmie w tym przypadku nie można mówić.
- Policja w stu procentach wyklucza pobudki rasistowskie, ponieważ Umer nie mówił o jakichkolwiek obelgach - mówi Kamil, kolega pobitego Pakistańczyka. - Z kolei ja bym tego nie wykluczał, ponieważ ja biały człowiek, Polak, wyszedłem z tego bez szwanku, a tak naprawdę napastnicy mieli większy powód, żeby pobić mnie, bo to ja nie dałem im papierosa - dodaje.
Policja: Nie słyszeliśmy o rasistowskich przezwiskach
Policja odpiera zarzuty. - Nigdy nie spotkałem się z sytuacją, żeby policjanci ignorowali osobę, która składa zeznania - informuje Robert Szumiata ze śródmiejskiej policji. - Jeżeli tak było, to przypominam, że pokrzywdzony może zgłosić oficjalną skargę - dodaje.
Policja nie zmieniła również zdania w sprawie przyczyn ataku. -Wydaje mi się, że mężczyzna miał pecha i znalazł się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie, mogło to spotkać każdego - tłumaczy Szumiata. - Podczas składania zeznań pokrzywdzony nie wspominał o rasistowskich przezwiskach, czy aluzjach do jego koloru skóry - kwituje.
Mundurowi nadal ustalają szczegóły zdarzania, sprawcy do tej pory nie został złapany. - Zabezpieczyliśmy kolejny monitoring, ponieważ poprzednie nagranie nie wniosło nic do sprawy - dodaje.
kz/sk