Takiej szansy na wywiezienie kompletu punktów z Łazienkowskiej Lech nie miał od dawna. W ostatnich sezonach zespół ze stolicy karcił u siebie "Kolejorza niemiłosiernie". Przez ponad dwa lata poznanianie nie potrafili zdobyć w Warszawie nawet gola.Impas strzelecki przełamał w 33. minucie sobotniego meczu Marcin Kamiński. Stoper gości po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wykorzystał fatalne zachowanie obrońców Legii. Przedtem ostatnim piłkarzem Lecha, który trafił przy Łazienkowskiej był Artjoms Rudnevs. Łotysz uczynił to w maju 2012 roku. Lech wygrał, a miesiąc później z Legii został zwolniony Maciej Skorża.
Mistrz był w szoku
Kilka tygodni temu trenerski los rzucił go do Poznania. Na pojedynek ze swoim byłym klubem lechitów ustawił defensywnie. Problemy spotkały go jeszcze przed meczem, gdy z powodu urazu ze składu wypadł na rozgrzewce Gergo Lovrencsics. Lukę po Węgrze wypełnił Dariusz Formella. Młody lechita stanął na wysokości zadania, bo to po jego strzale goście jeszcze przed przerwą podwyższyli prowadzenie.Legia od początku spotkania miała ogromne problemy w ofensywie. Celny strzał na bramkę oddała dopiero w drugiej połowie. Gdy wydawało się, że tego dnia nie wyjdzie jej zupełnie nic, Tomasz Brzyski zaliczył przypadkowe, ale zarazem kapitalne trafienie wolejem z okolicy linii bocznej.
Defensywa do poprawki
Piękny gol dał legionistom wiarę, że wywalczenie remisu jest możliwe. Chwilę później blisko wyrównania był Marek Saganowski, ale po jego uderzeniu z powietrza piłka przeleciała minimalnie obok słupka. Gospodarzy uratował dopiero w doliczonym czasie gry piekielnie skuteczny w ostatnim czasie Dossa Junior, który popisał się fenomenalną główką po dokładnej centrze Brzyskiego.Legia pokazała ogromny charakter i umocniła się na pierwszym miejscu w tabeli. Na tym lista pozytywów sobotniego starcia się kończy. Lech udowodnił, że od kilku tygodni coś złego dzieje się z defensywą mistrzów Polski. W poprzednim meczu na własnym stadionie legioniści ograli Śląsk, ale stracili aż trzy bramki.
sport.tvn24.pl/ TG