Thomas Phifer to projektant budynków Muzeum Sztuki Nowoczesnej i TR Warszawa. Kontrakt zakłada także konieczność zaprojektowania placu obok nich, czyli terenu rozciągającego się między Marszałkowską a głównym wejściem do Pałacu Kultury. Pierwsze propozycje Pheifera skrytykowano za niewielką ilość zieleni, choć niektórzy zwracali uwagę, że koncepcję determinuje plan miejscowy i, jeśli do kogoś należy mieć pretensje, to do jego autorów, a nie architekta.
Ale władze Warszawy jasno mówiły, że chcą stworzyć plac miejski, miejsce nadające się do organizacji dużych masowych. Dopuszczały korektę, ale nie rewolucję.
Zaprezentowane w środę koncepcje zdają się tę decyzję szanować.
Trzy pomysły
- Trzy propozycje mają stanowić podstawę do dyskusji. Projekt będzie się rozwijał w takim kierunku, jaki zostanie wypracowany w jej toku – zastrzegł na początku czwartkowej konferencji Phifer.
Pierwszy wariant jest w gruncie rzeczy sprecyzowaniem koncepcji znanej ze wcześniejszych wizualizacji, czyli prostej, twardej przestrzeni (złośliwi mówili o "betonowym wygodnie"). W drugim wariancie w centrum placu pozostaje trybuna honorowa (ma być "organizującym elementem"). W wariancie trzecim, w południowej części placu (bliżej stacji metra Centrum) pojawia się zagajnik oraz wyjątkowa fontanna – słup wody wytryskujący z niewielkiej niecki. Te rozwiązania miałyby nieco zmniejszyć plac, uczynić go przestrzenią bardziej intymną. Wizualizacje pierwszego i trzeciego wariantu przewidują usunięcie trybuny honorowej, co stoi w sprzeczności z wcześniejszymi deklaracjami ratusza, który chciał ją tylko przesunąć bliżej pałacu.
"Detal nie robi projektu"
Najwięcej uwagi amerykański architekt poświęcił nawierzchni. Z pasją opowiadał o ponownym wykorzystaniu różnorodnych materiałów, które dziś wypełniają plac: kostek granitowych, kamiennego bruku i metalowych oznaczeń granic getta. - Posadzka to kamienny dywan, który tu jest od lat, to historyczny arras tego miejsca. Chcemy żeby przez ciągłość materialną zaznaczyć funkcję serce tego miasta, że ten plac jest stąd. Sporo czasu poświęciliśmy jak połączyć tę materie w spójną całość, aby współgrały jak w gobelinie – tłumaczył.
Zapowiedział także więcej światła i rozwiązania, które mają zapewnić bezpieczeństwo np. kamery ukryte w latarniach. Detaliczność tej opowieści była dużym zaskoczeniem dla pozostałych uczestników środowego spotkania.
Szefowa warszawskiego SARP Marlena Happach: - Pokazano nam rodzaj ściegu, którym mamy tkać tkaninę, a nie znamy kroju.
Architekt Patryk Zaremba: - Niepokoi rozbieżność między mglistym ogółem a szczegółami detali.
Bogna Świątkowska z fundacji Bęc Zmiana: - Detal nie robi projektu, nie robi pomysłu na plac.
Dość zgodnie przyznali, że zanim omówione zostaną szczegóły, należy ustalić jaki jest pomysł na plac Defilad. Bo, jak zauważyła architekta Magdalena Staniszkis, "dla formy zagospodarowania placu najważniejsze jest zdecydowanie o jego funkcji". Tymczasem w jej definiowaniu funkcji Phifer operował ogólnikami: "salon miasta, gdzie dużo się dzieje", "spójny kompleks", "element odrodzenia Warszawy"...
Były też zastrzeżenia do konkretnych rozwiązań. Świątkowska zarzuciła niepraktyczność wodnego słupa przy notorycznie hulającym po placu wietrze. A Jan Mencwel z Miasto Jest Nasze stwierdził, że ulica równoległa do Świętokrzyskiej, która będzie służyła jako wjazd do parkingu pod muzeum odetnie plac od parku.
Zagadkowa południowa pierzeja
Za największa przeszkodę w projektowaniu placu uznano znak zapytania, którym wciąż jest południowa pierzeja. Wiadomo, że planowany jest tam obiekt handlowy kształtem i wielkością zbliżony do budynków MSN i TR. Nic więcej powiedzieć o nim się nie da. – Nie ma inwestora i konkretnego zamierzenia – przyznał Marek Mikos, dyrektor miejskiego Biura Architektury i Planowania Przestrzennego.
CZYTAJ TEŻ: aktywiści nie chcą "betonowej pustyni" na placu Defilad
Piotr Bakalarski
Zbierają podpisy pod petycją
Źródło zdjęcia głównego: materiały prasowe