W miniony weekend na autostradzie A2 doszło do dwóch tragicznych wypadków, w których życie straciły trzy osoby. Jak wynika ze wstępnych ustaleń służb, przyczyną obu zdarzeń była jazda pod prąd. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zapewnia, że oznakowanie na autostradzie jest prawidłowe i regularnie kontrolowane.
Do pierwszego wypadku doszło w sobotę w pobliżu miejscowości Miedniewice, pomiędzy węzłami Wiskitki i Skierniewice. Na miejscu zginął 65-letni kierowca toyoty. Natomiast kobieta i mężczyzna z forda zostali zabrani do szpitala w stanie ciężkim. W niedzielę policja poinformowała, że 48-letni kierowca forda zmarł w szpitalu. Ze wstępnych ustaleń służb pracujących na miejscu wynika, że do wypadku przyczynił się kierowca toyoty, który wjechał na autostradę pod prąd i doprowadził do czołowego zderzenia.
Kierowca mógł przejechać pod prąd ponad pięć kilometrów
Wersję o jeździe pod prąd potwierdzały relacje innych kierowców, którzy widzieli w sobotę wieczorem samochód poruszający się w kierunku odwrotnym do właściwego. Na Kontakt24 otrzymaliśmy nagrania, które go uchwyciły.
Odpowiedź na pytanie, dlaczego kierowca toyoty jechał pod prąd, jest przedmiotem szczegółowych ustaleń policjantów i prokuratury. W poniedziałek policja w Żyrardowie poinformowała o wstępnych wnioskach.
- Najprawdopodobniej kierujący toyotą wjechał pod prąd na A2 z MOP Bolimów. Natomiast jesteśmy w trakcie zabezpieczania nagrań z monitoringów, które będziemy szczegółowo analizować, aby potwierdzić tę informację - zastrzegła młodszy aspirant Patrycja Sochacka z Komendy Powiatowej Policji w Żyrardowie.
Jeśli te ustalenia zostaną ostatecznie potwierdzone, to oznacza, że kierowca toyoty mógł przejechać pod prąd ponad pięć kilometrów. Tyle dzieli miejsce, w którym doszło do wypadku, od punktu MOP w Bolimowie.
"Coś podobnego nie miało prawa się wydarzyć"
Nieco ponad dobę później, 60 kilometrów dalej, również na A2 pomiędzy węzłami Stryków i Łódź Północ, doszło do podobnego zdarzenia. 66-latka kierująca toyotą jechała autostradą pod prąd i doprowadziła do czołowego zderzenia z audi. Kobieta zginęła na miejscu. Kierowca samochodu, który jechał prawidłowo, nie odniósł obrażeń.
- Teoretycznie to nie miało prawa się wydarzyć. Z zapisu kamer wynika, że najprawdopodobniej ta kobieta jechała prawidłowo, zgodnie z przepisami, w stronę Warszawy. Po czym, z niewiadomych nam przyczyn, zawróciła i ruszyła pod prąd w kierunku zachodnim - wyjaśniał w rozmowie z reporterką TVN24 Maciej Zaleski, rzecznik prasowy łódzkiego oddziału GDDKiA.
Nie jest jasne, w którym momencie kierująca toyotą zawróciła. Kamery nie obejmują całej autostrady A2.
- Podkreślam, że coś podobnego nie miało prawa się wydarzyć. To jest jedna z najgorszych rzeczy, świadomie zawrócić na autostradzie i ruszyć pod prąd - zaznaczył Zaleski.
- Czynności, które podjęliśmy, mają wyjaśnić, w jaki sposób kobieta wjechała na tę drogę i jechała pod prąd autostradą. Wnioskujemy do zarządcy drogi o przekazanie monitoringów z miejsca zdarzenia w celu potwierdzenia, gdzie mogła ta kobieta wjechać - poinformował podkomisarz Robert Borowski z policji w Zgierzu.
"Nie może być mowy o łączeniu tych wypadków z oznakowaniem"
Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad zapytaliśmy, czy w ostatnim czasie przeprowadzano inwentaryzację lub kontrolę oznakowania w rejonie węzłów A2 i na samej autostradzie. Zapytaliśmy także, co z perspektywy instytucji zarządzającej drogą można zrobić, aby w przyszłości nie dochodziło do podobnych sytuacji. Czy w związku z ostatnimi wypadkami zostaną wprowadzone dodatkowe zabezpieczenia na drogach prowadzących do autostrady?
"Każda nowa droga przed oddaniem do ruchu przechodzi audyt z zakresu bezpieczeństwa. Dzięki temu mamy pewność, że trasa oddawana kierowcom jest w pełni bezpieczna. Audytem objęte jest m.in. oznakowanie pionowe i poziome (w tym jego kompletność i poprawność). Z kolei już użytkowane drogi są przez nas na bieżąco utrzymywane, a kompletność i aktualność oznakowania weryfikujemy podczas codziennych objazdów sieci dróg krajowych" - wyjaśnia w mailu do naszej redakcji zespół prasowy centrali GDDKiA.
GDDKiA podkreśla, że prawidłową jazdę, szczególnie na węzłach prowadzących na drogi szybkiego ruchu, wymusza zarówno stosowne oznakowanie, jak i sam układ jezdni. "Dodatkowe zabezpieczenia przed wjazdem na taką trasę pod prąd wprowadzamy już od 2021 r. Są to charakterystyczne duże żółte tablice z napisem 'STOP Zły Kierunek' i symbolem dłoni z umieszczonym na niej piktogramem znaku zakaz wjazdu. Są one ustawione w taki sposób, aby były szczególnie widoczne dla kierowców pojazdów, którzy np. źle skręcili na węźle i już jadą pod prąd" - informuje GDDKiA.
Takich tablic na polskich drogach zarządzanych przez GDDKiA jest w sumie 519. "Są one wzorowane na rozwiązaniach stosowanych między innymi w Austrii, Niemczech, Słowacji czy Chorwacji. Ankieta, którą przeprowadziliśmy w 2022 r. na grupie niemal 2200 osób, pokazała, że 97 proc. z nich poprawnie interpretuje znaczenie tablicy" - podkreśla GDDKiA.
Pomimo tych zabezpieczeń przypadki wjazdu pod prąd na autostradę się zdarzają. "Żadne rozwiązanie nie zastąpi zdrowego rozsądku, dlatego stale apelujemy o przestrzeganie przepisów i stosowanie się do oznakowania" - informują drogowcy.
"Jeżeli chodzi o wypadki, do których doszło w miniony weekend na autostradzie A2, to należy je analizować osobno. Sprawę wyjaśnia policja, ale nasze wstępne ustalenia (w oparciu m.in. o nagrania z kamer) wskazują, że w jednym przypadku osoba kierująca zawróciła na jezdni, a w drugim wyjechała pod prąd z Miejsca Obsługi Podróżnych. W obu przypadkach nie może więc być mowy o łączeniu tych wypadków z oznakowaniem" - podsumowuje centrala GDDKiA.
"To przypadki ekstremalnie rzadkie"
Z kolei rzecznik łódzkiego oddziału instytucji Maciej Zaleski wskazuje, że "w sytuacji poważnego wypadku zawsze przeprowadzona zostaje analiza, również pod kątem oznakowania". - Jeśli pojawiają się jakieś wnioski, które wskazywałyby na konieczność uzupełnienia lub zmiany oznakowania, są, przy zachowaniu wymaganych procedur, wcielane w życie. Takie analizy będą przeprowadzone również i tym razem - podkreślił.
Przedstawiciela łódzkich drogowców dopytaliśmy również o to, ile przypadków jazdy pod prąd na autostradach i drogach ekspresowych odnotowano w ubiegłym roku. Okazuje się, że tego typu dane nie są gromadzone.
- Nie dysponujemy statystykami dotyczącymi sytuacji jazdy pod prąd. Są to jednak przypadki ekstremalnie rzadkie, co świadczy o właściwym oznakowaniu drogi. W ciągu szeregu ostatnich lat takich przypadków było zaledwie kilkanaście. Biorąc po uwagę liczbę samochodów pokonujących nasze autostrady i drogi ekspresowe, takie incydenty należy traktować w kategorii ułamków promila - podkreślił Zaleski.
Autorka/Autor: dg, aw//ec
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24