Tragedia na przejeździe, dróżnik po narkotykach. Ruszył proces

Na przejeździe zginęła kobieta
Na przejeździe zginęła kobieta
Źródło: archiwum TVN 24

Do 12 lat więzienia grozi byłemu dróżnikowi, który nie opuścił szlabanów na przejeździe kolejowym pod Grodziskiem Maz., gdy w 2013 r. dwa pociągi uderzyły tam w auto. Śledztwo wykazało, że mężczyzna był pod wpływem narkotyków. W poniedziałek ruszył jego proces.

Akt oskarżenia w tej sprawie prokurator odczytał przed Sądem Rejonowym w Grodzisku Mazowieckim. Proces dotyczy tragedii z 30 września 2013 r., gdy na strzeżonym przejeździe kolejowym w Kozerkach samochód osobowy zderzył się z dwoma pociągami. Na miejscu zginęła kobieta kierująca pojazdem, a jej dwie córki odniosły ciężkie obrażenia.

Nie przyznał się do winy

- Oskarżony w poniedziałek nie przyznał się do zarzutów i złożył krótkie wyjaśnienia - powiedział PAP rzecznik prasowy warszawskiej prokuratury okręgowej prok. Przemysław Nowak. Dodał, że zgodnie z wersją oskarżonego "narkotyki musiano mu dosypać na imprezie, na której był w weekend przed tragedią". Adam H. odmówił odpowiedzi na pytania sądu i prokuratora.

Oskarżenie - jak w grudniu zeszłego roku informowała prokuratura, gdy akt oskarżenia trafiał do sądu - obejmuje dwa zarzuty: sprowadzenie niebezpieczeństwa w katastrofy w ruchu lądowym i spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym oraz poświadczenie nieprawdy w dokumentach kolejowych.

Do 12 lat więzienia

Prok. Paweł Blachowski z grodziskiej prokuratury mówił PAP przed kilkoma miesiącami, że "zagrożenie karą do 12 lat pozbawienia wolności wynika z faktu, że oskarżony w chwili pełnienia obowiązków dróżnika był pod wpływem amfetaminy".

Prokuratura informowała, że zebrany w sprawie materiał dowodowy wskazywał, iż szlabany były podniesione. Z kolei zarzut poświadczenia nieprawdy polegał na tym, że do dziennika pracy dróżnik wpisał, że zamknął rogatki, podczas gdy tego nie uczynił.

Najpierw zeznał jako świadek

Początkowo dróżnikowi nie postawiono zarzutów. Dróżnik, przesłuchany zaraz po wypadku jako świadek, mówił, że nie uzyskał sygnału dźwiękowego o nadjeżdżającym pociągu z Grodziska, wobec czego podniósł zamknięty szlaban i wpuścił na tory kilka samochodów. Następnie, gdy otrzymał sygnał, zaczął zamykać szlaban, gdy już były na przejeździe samochody.

Zgodnie z prawem zeznania osoby, która najpierw zeznawała jako świadek, a potem dostała zarzuty, uważa się za niebyłe. Prokuratura przedstawiła zarzuty dróżnikowi w październiku 2013 r.

Śledczy w tej sprawie uzyskali m.in. zapisy rejestratorów w obu pociągach, a przede wszystkim zapis tachometru i zegara satelitarnego w ciężarówce, która przejeżdżała przez przejazd chwilę przed wypadkiem. Dokonano też m.in. oględzin samochodu i pociągów. Ponadto przeprowadzono eksperyment i potwierdzono, że szlabany działały sprawnie.

Przesłuchania i opinie biegłych

W śledztwie przesłuchano też większość osób mogących mieć wiedzę o zdarzeniu - maszynistów, kierowców innych samochodów. Prokuratura uzyskała również opinie biegłych m.in. z zakresu wypadków drogowych oraz zapoznała się z raportem Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.

Jak powiedział w poniedziałek PAP prok. Blachowski sąd wyznaczył już kolejne terminy rozpraw, które są zaplanowane do drugiej połowy grudnia tego roku.

"Fakty" TVN o tragedii na torach (materiał archiwalny):

Tragedia na przejeździe

PAP/b

Czytaj także: