Ścieki wpadające do Wisły po awarii kolektorów w stolicy stanowią około procent przepływu wód – powiedział ekolog Tomasz Jurczak. I dodał, że to jest znaczne zagrożenie dla środowiska.
O awarii kolektora dostarczającego ścieki do stołecznej oczyszczalni "Czajka" poinformowano w środę. W związku z awarią do Wisły trafia trzy tysiące litrów nieczystości na sekundę – podały Wody Polskie.
Im dłużej, tym większe ryzyko
Zdaniem ekologa dra Tomasza Jurczaka, który jest adiunktem w Katedrze Ekologii Stosowanej Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego, tego typu zdarzenia zawsze mają negatywny i degradujący wpływ na środowisko, jednak w tym przypadku sama natura może w znacznym stopniu dopomóc w opanowaniu kryzysu.
- Do Wisły w każdej sekundzie trafiają trzy metry sześcienne ścieków. Normalny przepływ wód w Wiśle to około tysiąc metrów sześciennych na sekundę. Mając na uwadze, że obecnie mamy okres suszy, to przyjmując nawet, że przepływ jest dwu- a nawet trzykrotnie mniejszy, wpadające do rzeki ścieki stanowią około jednego procenta wód – obliczył Jurczak.
W opinii eksperta, nie są to aż tak duże ilości zanieczyszczeń, by stanowiły większe zagrożenie w miejscach ujmowania wód na cele spożywcze. - Choć trzeba pamiętać, że im dłużej będzie to trwało, tym większe ryzyko degradacji środowiska – zaznaczył.
Jurczak przewiduje, że negatywne skutki odprowadzania nieczystości do Wisły mogą być najbardziej widoczne w pobliżu miejsca ich zrzutu - może tam dojść do spadku zawartości tlenu w wodzie czy zmian chorobowych obserwowanych u ryb i innych organizmów.
Lepiej nie łowić
- Ważne jest to, że rzeki mają zdolność do samooczyszczania. W pierwszej kolejności ścieki ulegają rozcieńczeniu, dzięki czemu ich stężenie od razu maleje. Jest też roślinność wodna i organizmy powodujące degradację zanieczyszczeń. Z każdym kilometrem jakość wody będzie się poprawiała – wyjaśnił ekolog.
Ekspert odradza w najbliższych dniach kąpiele czy łowienie ryb w Wiśle. - Będzie to można robić, gdy awaria minie, jakość wody się poprawi i zostanie to potwierdzone badaniami przeprowadzonymi przez odpowiednie instytucje – dodaje.
Jak zauważył, do Wisły trafiają obecnie ścieki bytowe, których skład jest mniej więcej znany, do prawdziwej katastrofy ekologicznej mogłoby dojść, gdyby były to ścieki przemysłowe, które mogą być skażone substancjami chemicznymi, trującymi i groźnymi dla człowieka - oczyszczalnie nie zawsze mogą być technologicznie przygotowane do ich usuwania w procesie uzdatniania wody na cele spożywcze.
Przy zanieczyszczeniu ściekami bytowymi największym zagrożeniem dla zdrowia są bakterie, wirusy i inne drobnoustroje, choć dochodzi także do uwolnienia do środowiska większej ilości substancji biogenicznych np. fosforanów obecnych w detergentach pochodzących z gospodarstw domowych.
- Ścieki to w ponad 90 procentach woda, która później i tak wraca do rzek. Wiele oczyszczalni opartych jest na oczyszczaniu mechanicznym – to kraty, sita, na których osadzają się mechaniczne zanieczyszczenia, potem następuje oczyszczanie biologiczne i po jakimś czasie woda jest z powrotem wprowadzana do rzeki – wyjaśnił ekolog.
Zagrożenie w Płocku
Jurczak uważa też, że awaria w stolicy w obecnej skali raczej nie zagraża bezpieczeństwu ujęć wody pitnej – jedno z nich znajduje się w Płocku.
- Po pojawieniu się informacji o potencjalnym zanieczyszczeniu wody, zakłady wodociągowe na pewno będą badać ją znacznie częściej, jeszcze zanim trafi ona do zakładu uzdatniania. Proces uzdatniania trwa nawet kilkadziesiąt godzin – w tym czasie można dostosować technologię do aktualnej jakości wody; a parametry wody pitnej są określone przepisami – podkreślił.
Według badacza z UŁ, na każde 100 litrów wody w Wiśle, które wkrótce trafią do Płocka, tylko litr będą stanowiły nieczystości, które prawdopodobnie już wcześniej zostaną oczyszczone w wyniku procesów fizycznych, jak np. napowietrzanie czy biologicznych związanych z działaniem mikroorganizmów.
Główny Inspektorat Ochrony Środowiska poinformował w środę po południu, że zagrożenie po awarii w oczyszczalni ścieków "Czajka" może trwać około miesiąca. GIOŚ zalecił wdrożenie działań kryzysowych przez podmioty eksploatujące ujęcia wody z Wisły. Przed zanieczyszczeniem ostrzegł także wędkarzy i rolników.
PAP/kz/ran