Wystarczyło, że ktoś krzyknął "Milicja!" i w jednej chwili wszyscy się rozbiegali. Znikał oszust i jego wspólnicy. Tak po wojnie na bazarze Różyckiego często kończyło się granie w popularne trzy karty. Praski przewodnik, Mieczysław Janiszewski, zaprezentował nam tę popularną kiedyś grę i przy okazji opowiedział kilka anegdot.
Zasady były bardzo proste. Z trzech kart, należało wskazać tę jedną czerwoną. Celny wybór premiowany był szybką gotówką. Prascy cwaniacy mieli jednak swoje sposoby na to, by gra nie była uczciwa.
- Było czterech kumpli. Jeden pokazywał grę, a trzech stało z boku. Ci obserwowali ludzi oraz wypatrywali patrolów milicyjnych. Gra w trzy karty była nielegalna, a chodziło przecież o to, by zdobyć wypchaną portmonetkę naiwniaka – opowiada Mieczysław Janiszewski.
Przewodnikiem praskim jest - jak mówi - od niedawna. "Zaledwie" od 37 lat.
Na Różycu grano też w trzy karty - fot
"Musimy orżnąć frajera"
Ludzi z wypchanymi portfelami na Różycu było sporo. Tu przyjeżdżali chłopi z pobliskich wiosek na handel do Warszawy. Gdy sprzedali furmankę jabłek, byli smakowitym kąskiem dla praskich oszustów. Szajka zagadywała zaciekawionego gapia, by naciągnąć go na grę i "oskubać" z zarobionych pieniędzy. Innych kandydatów do ogrania nie brakowało: byli tacy, którzy przyjeżdżali kupić za gotówkę samochód albo suknię ślubną. Jeśli chcieli te pieniądze pomnożyć, bywało, że wychodzili z Różyca bez grosza.
"Musimy tego frajera orżnąć. Panie, weź pan dołóż 500 złotych, my damy 500 i wygramy" – namawiali. - Człowiek tracił pieniądze, bo grupa oszustów grała do jednej bramki – tak o ciemnych stronach Różyca opowiada Janiszewski.
Dzisiejszy Różyc to już nie ten co kiedyś - fot
Słynny Różyc
Po wojnie handlowano tu praktycznie wszystkim. Pomarańcze, cytryny, złoto, biżuteria... Ale były też zakazane towary, na przykład dolary.
- Tu krzyżowały się drogi cudzoziemców i Polaków. Każdy, kto przyjeżdżał do Warszawy, mógł nie znać Pałacu Kultury, rynku Starego Miasta, ale widział, gdzie jest ten bazar – mówi Janiszewski.
Wyrusz w "Tour de Praga"
Dziś pozostały po nim wspomnienia i legendy. Nikt tu już nie gra w trzy karty, pomarańcze można kupić w spożywczym koło domu, a dolary w kantorze. Ze starego Różyca do dziś ostały się tylko pyzy i flaki.
Spacer po Pradze poprowadzi m
- Ilustracją dzielnicy powinna być składnia języka, uciekajacy folklor, uciekające gry. Praga nigdy nie była i nigdy nie będzie kuchennymi schodami Warszawy - mówi Janiszewski i zaprasza na specjalny spacer po Pradze "Tour de Praga".
Wycieczka ruszy 12 lutego o godzinie 14:00 na rogu Targowej i Ratuszowej.
Będzie to część tegorocznych Urodzin Pragi. Spacer poprowadzą prascy przewodnicy, dziennikarze i pasjonaci. Gwarantują opowieść o tym, jak zmieniały się najbardziej charakterystyczne miejsca wzdłuż ul. Targowej w ciągu ostatnich 50 lat. Będzie można również posłuchać legend o Różycu i zagrać w trzy karty z Mieczysławem Janiszewskim.
Zobaczcie, jak wygląda ta gra:
Czerwona wygrywa, czarna przegrywa - fot
Bartosz Andrejuk - b.andrejuk@tvn.pl //mz
SPRAWDŹ SZCZEGÓŁOWY PROGRAM URODZIN PRAGI: 6-12.02