Spotkanie w Gliwicach określano mianem hitu tej fazy rozgrywek. Z jednej strony mistrzowie Polski, obrońcy trofeum i trzecia drużyna obecnego sezonu ekstraklasy. Piast w obecnych rozgrywkach też ma się czym pochwalić - w ligowej tabeli jest piąty.
Zmarnowane szanse
Zapowiedzi były szumne, ale sam mecz rozczarował. Inicjatywę miała Legia, ale wiele z tego nie wynikało. Niezłą akcję przeprowadzili wreszcie Andre Martins i Dominik Nagy. Strzałem kończył ją ten drugi, ale na wysokości zadania stanął bramkarz miejscowych.
W pierwszej części godnym odnotowania był jeszcze tylko strzał Michała Kucharczyka z ostrego kąta, który również padł łupem Frantiska Placha. Piast nie pokazał zupełnie nic.
Drużyny zmieniły strony, ale nie zmienił się obraz gry. Legia niemal cały czas próbowała, rozgrywała piłkę na połowie rywala. Ciągle brakowało jednak dokładności. Kiedy w końcu Sebastian Szymański dograł idealnie do Jose Kante, ten przegrał pojedynek sam na sam ze słowackim bramkarzem.
Z czasem do głosu doszedł Piast i mogło się to skończyć golem. Dośrodkował Gerard Badia, główkował Jakub Czerwiński, a świetną paradą popisać musiał się młody Radosław Majecki, na co dzień trzeci w hierarchii legijnych bramkarzy. Najlepsza okazja na gola w regulaminowym czasie gry, ale na tablicy świetlnej pozostały dwa zera.
Ostatnie pół godziny należało do Piasta, ale rozstrzygnięcia to nie przyniosło. Potrzebna była dogrywka.
Karny? Nie. Gol? Nie
W dogrywce gospodarze jakby opadli z sił, przeważała Legia, ale długo miała pecha. Najpierw w pole karne wpadł Michał Kucharczyk, a próbujący interweniować Plach go faulował. Wydawało się, że rzut karny. Taką decyzję sędzia nawet podjął, ale wycofał się z niej po analizie wideo. Miał rację? Powtórki tego nie udowodniły.
Na sam koniec pierwszej połowy dogrywki Legia miała kolejną sytuację. Z wolnego strzelał Carlitos. Piłka odbiła się od poprzeczki i spadła na ziemię. Mistrzowie Polski podnieśli w górę ręce, wydawało się, że w końcu dopięli swego, bo piłka przekroczyła linię bramkową. Na to przynajmniej wskazywały powtórki. Sędzia Tomasz Musiał znów miał wątpliwości. Nastąpiło kilkadziesiąt sekund przerwy, bo potrzebna była konsultacja z arbitrami obsługującymi system VAR. Zdziwieni byli chyba nawet kibice Piasta, bo Musiał gola nie uznał.
Dwa gole i karne
W 111. minucie wątpliwości już nie było. Carlitos strzelił gola po podaniu Domagoja Antolicia. Legia cieszyła się za wcześnie. Piast wyrównał w ostatniej minucie. Gola po potwornym zamieszaniu strzelił rezerwowy Patryk Sokołowski, wychowanek Legii. Sędzia jeszcze naradził się ze swoim sztabem, bo goście twierdzili, że faulowany był ich bramkarz. Nic z tych rzeczy, VAR znów był przeciwko obrońcom tytułu. Potrzebne były rzuty karne. W nich więcej zimnej krwi zachowali legioniści. Są w 1/8 finału.
pqv, twis