Suczkę i jej psiaki uratowano przed śmiercią. Teraz czekają na nowy dom

Sunia i jej szczeniaki trafiły do domu tymczasowego
Źródło: TVN24
Ta historia mogła skończyć się tragicznie. Przywiązaną do drzewa sunię i jej szczeniaki skazano na pewną śmierć. Na czas udało się je jednak uwolnić. Teraz cała szóstka czeka na nowy dom. - Sunia jest bardzo ufna, szuka kontaktu z człowiekiem - opowiada weterynarz zajmująca się psiakami.

O suni bestialsko przywiązanej do drzewa i jej piątce szczeniąt informowaliśmy w środę. Na przemarznięte zwierzaki natrafiła w czasie spaceru po lesie jedna z wolontariuszek z Domu Tymczasowego dla Szczeniaków w Sochaczewie. Na miejsce pojechała właścicielka schroniska, która zaopiekowała się porzuconą sunią i jej dziećmi. O sprawie poinformowała też policję.

- Wzięłam łańcuch do ręki, ważył około 5 kg. Po co ktoś robi takie rzeczy? - zastanawia się w rozmowie z TVN24 Małgorzata Brzezińska, właścicielka Domu Tymczasowego dla Szczeniąt.

Skazano je na pewną śmierć

Weterynarz, który badał psiaki, nie ma wątpliwości, że bez pomocy pani Małgorzaty i jej współpracowników, sunia i jej szczeniaki nie przeżyłyby najbliższych dni.

- Ten, kto pozostawił sunię i szczeniaki, pozostawił je na pewną śmierć. Sunia była przywiązana do drzewa łańcuchem, nie była pozostawiona luzem, żeby mogła znaleźć sobie pożywienie - podkreśla Katarzyna Jakubowska, weterynarz. - Ona te szczeniaki podgarniała pod siebie i próbowała ratować, ale była na bardzo krótkim łańcuchu, co ograniczało jej ruchy - dodaje.

"Ufna i radosna"

Mimo dramatycznych przeżyć sunia nie straciła zaufania do ludzi. - Jest radosna, ufna. Ciągle szuka kontaktu z człowiekiem, więc na pewno u kogoś była w jakimś gospodarstwie. Ale szczeniaki nagle stały się problemem i pozbyto się ich w bardzo brutalny sposób - opowiada weterynarz.Jak podkreśla, cała piątka szczeniąt jest zdrowa. - Maluchy szybko przybierają na wadze. Mamusia bardzo dzielnie się nimi opiekuje, karmi, więc niedługo na pewno będą mogły trafić do adopcji. Wcześniej jednak muszą zostać jeszcze zaszczepione - zapowiada Jakubowska.Jak się okazuje, chętnych do przygarnięcia porzuconej suni i jej dzieci nie brakuje. - Odbieram bardzo dużo telefonów z pytaniami zarówno o szczeniaki, jak i o sunię. Mówię jednak, żeby zadzwonić do mnie za dwa, trzy dni, kiedy emocje opadną i jak dana osoba będzie przekonana, że rzeczywiście chce adoptować psiaka, a nie deklaruje chęć adopcji pod wpływem emocji - podkreśla Brzezińska.

jk/sk

Czytaj także: