Struzik: nie będziemy sprowadzać turystów upadłych biur podróży

Marszałkowie nie będą sprowadzać turystów
Marszałkowie nie będą sprowadzać turystów
Źródło: archiwum TVN
Marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik zapowiedział w poniedziałek, że urząd nie będzie już sprowadzać turystów - klientów niewypłacalnych biur, dopóki nie zostaną opracowane precyzyjne przepisy. Resort sportu i turystyki już pracuje nad zmianą prawa.

- W obecnym stanie prawnym nie ma przesłanek, żeby marszałkowie województw sprowadzali turystów z zagranicy w sytuacji upadłości biur podróży. Nasza liczna korespondencja z Ministerstwem Sportu i Turystyki oraz Ministerstwem Finansów i z wojewodą pokazuje również, że nie jest jasno wskazane źródło pieniędzy, jeżeli zabraknie gwarancji bankowych na ten cel. W związku z tym zwracam się do wszystkich, którzy mogą tę sytuację zmienić o jasne określenie, kto ma turystów sprowadzać i z jakich środków finansowych ma być to zrobione - powiedział dziennikarzom marszałek.

Problemy niewypłacalnych biur

Dodał, że w ubiegłym tygodniu Konwent Marszałków Województw podjął uchwałę dotyczącą tego, że marszałkowie nie będą sprowadzać z zagranicy klientów niewypłacalnych biur podróży. Pytany przez dziennikarzy, czy gdyby dziś upadło biuro podróży, to podjąłby się sprowadzenia klientów tego biura do Polski, odpowiedział nie, gdyż nie jest to obowiązkiem marszałka.

Dodał, że w przypadku niewypłacalnoci biura podróży obowiązkiem marszałka jest tylko uruchomienie gwarancji ubezpieczeniowych bankowych do ich wysokoci. Podkreślił, że województwo podejmie się sprowadzania turystów z zagranicy, ale w sytuacji, kiedy marszałek będzie miał jasne przesłanki prawne, że będzie mógł to robić. - Do czasu, aż takich przesłanek nie będę miał, trudno jest ode mnie wymagać, żebym to robił - powiedział.

Pozew o 190 tys. złotych

Struzik wyjaśnił, że do 2012 r. gwarancje ubezpieczeniowe pokrywały koszty sprowadzania turystów, czyli wyczarterowania samolotów lub wykupienia miejsc w regularnych rejsach, podstawienia autokarów itp. Według urzędu ubiegły rok był dla branży turystycznej wyjątkowo trudny. Tylko na Mazowszu pięciu organizatorów turystki złożyło oświadczenia o niewypłacalności. Do tego dochodzą przypadki z Wielkopolski, Małopolski i Śląska. W trzech województwach doszło do sytuacji, gdy środki z gwarancji nie wystarczyły na pokrycie kosztów sprowadzania do kraju turystów.Marszałkowie założyli brakujące kwoty - w przypadku Mazowsza było to ok. 190 tys. zł - z budżetów swoich regionów i zwrócili się do wojewodów, jako organu administracji rządowej, o zwrot kosztów. We wszystkich trzech przypadkach uzyskali odpowiedź odmowną - do tej pory nie odzyskali pieniędzy. W tym czasie Regionalna Izba Obrachunkowa zakwestionowała uchwałę wydatkową Mazowsza w tej sprawie, nie kwestionując samej idei pomocy obywatelom Polski - powiedział dziennikarzom Struzik. Dodał, że w styczniu złożył w sądzie pozew o zapłatę 190 tys. zł. Pozwanym jest Skarb Państwa reprezentowany przez wojewodę mazowieckiego.

Trudny dla branży

Zauważył, że wciąż nierozwiązaną kwestią pozostaje zwrot pieniędzy, które wpłacili klienci niewypłacalnych biur podróży. Przypomniał, że zgodnie z wymogami unijnymi zmieniło się w 2010 r. polskie prawo. Biuro podróży powinno zapewnić klientom na wypadek swojej niewypłacalnoci nie tylko pokrycie kosztów powrotu, ale i zwrot wpłat za imprezę turystyczną. Po to właśnie organizatorzy imprez turystycznych powinni posiadać odpowiednio wysokie gwarancje bankowe lub ubezpieczeniowe. (...) Bywało więc tak, że gdy kolejny rok obfitował w większą liczbę wykupionych wycieczek, gwarancje mogły być za niskie. Tak było w przypadku dwóch niewypłacalnych biur podróży - Blue Rays i Oriac Polska (Summerelse), których klienci - zdaniem Ministerstwa Sportu i Turystyki - będą musieli dochodzić swoich praw na drodze sądowej - napisano w komunikacie przekazanym dziennikarzom na konferencji. Rzeczniczka resortu sportu i turystyki Katarzyna Kochaniak powiedziała PAP, że według zapisów prawa marszałkowie odpowiadają za uruchomienie gwarancji ubezpieczeniowych, czyli w sytuacji, gdy biuro podróży upadnie, to oni rozpoczynają całą procedurę związaną z uruchomieniem środków na ciągnięcie turystów do kraju.

"Będziemy rozmawiać"

Zgodnie z dotychczasową sześcioletnią praktyką bardzo dobrze układała się współpraca marszałków w tym zakresie. Ubiegły rok był trudny dla branży i dwaj marszałkowie z własnych budżetów musieli przeznaczyć pieniądze na sprowadzenie do kraju klientów takich biur.

- Pieniądze te mogą odzyskać jedynie na drodze sądowej a my, jako resort nie mamy odpowiednich instrumentów prawnych, aby im te pieniądze przekazać. Będziemy jednak rozmawiać z marszałkami, starając się im w przyszłości zapewnić bezpieczeństwo w postaci odpowiedniego poziomu gwarancji, by nie musieli w tym przypadku sięgać do własnych budżetów. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia - powiedziała Kochaniak. Przypomniała, że rząd pracuje nad rozwiązaniami poprawiającymi zabezpieczenia interesów klientów biur podróży. Chodzi m.in. o działania związane ze zmianą rozporządzeń ministra finansów do ustawy o usługach turystycznych, dotyczących minimalnych sum zabezpieczeń wymaganych od biur podróży.

Jak mówiła w ubiegłym tygodniu wiceminister sportu i turystyki Katarzyna Sobierajska, zmiany te idą w kierunku zwiększenia wysokości minimalnych kwot zabezpieczeń wymaganych od organizatorów i pośredników turystycznych przy jednoczesnym mocniejszym dookreśleniu, jak należy szacować przychód, na podstawie którego te zabezpieczenia są wyliczane.

Pracują nad ustawą

Kochaniak dodała, że trwają prace nad nową ustawą o turystycznym funduszu gwarancyjnym, który ma być sposobem zabezpieczenia na wypadek takich sytuacji, jak upadek biura. Jak zaznaczyła, resort dokłada wszelkich starań, by taka ustawa jak najszybciej mogła wejść w życie, ale wcześniej musi ona jednak przejść całą ścieżkę legislacyjną.

- Do tej pory jeszcze się nie zdarzyło, aby jaki turysta upadłego biura podróży pozostał za granicą. I jeśli zdarzy się taka sytuacja, dołożymy wszelkich starań, aby takie osoby sprowadzić do kraju - powiedziała.PAP/ran/b

Czytaj także: