Jak pogodzić planowanie przyjaznego miasta z indywidualnymi potrzebami mieszkańców oraz interesami właścicieli gruntów i inwestorów? Odpowiedzi szukają twórcy prawa, urzędnicy i urbaniści. W kolejnej edycji Europanu swoją zaproponowali młodzi architekci. I wygrali polską edycję konkursu.
Odbywający się co dwa lata Europan to międzynarodowy konkurs dla młodych architektów i urbanistów. Ma na celu "poszukiwanie awangardowych rozwiązań, nowatorskich idei i możliwości w zakresie budowy współczesnego miasta europejskiego oraz podejmowania efektywnego, konstruktywnego dialogu organizatorów, uczestników, decydentów i inwestorów".Polska nie ma własnej sekcji Europanu. Warszawa, która - jako jedyne polskie miasto - uczestniczy w nim już po raz trzeci, podłączona jest pod sekcję niemiecką. Lokalne jury pod przewodnictwem architekta Jakuba Szczęsnego wybrało sześć prac i ze swoimi rekomendacjami wysłało je do centrali. Tam zapadły ostateczne decyzje.
Trzecią warszawską edycję Europanu wygrała praca "Urban Scale" Barbary i Marcina Skrzypczyków oraz Katarzyny Chabanne. Autorzy dostaną nagrodę w wysokości 12 tysięcy euro.
Uchronić przed deweloperami
Konkursowe zadanie polega na przygotowaniu projektu obejmującego wskazany przez organizatorów obszar, najczęściej problematyczny; zaniedbany lub trudny ze względów społecznych. W poprzednich edycjach architekci szukali pomysłu na zagospodarowanie poprzemysłowych terenów na Czystem i na rewitalizację ulicy Wileńskiej.
Tym razem wybór miejskiego biura architektury padł na tereny położone wzdłuż ulicy Podskarbińskiej, między Stanisławowską a linią kolejową. To głównie zaniedbane obiekty przemysłowe, a także siedziba klubu sportowego "Orzeł" i zdewastowany tor kolarski. W przyszłości ma tędy przebiegać III linia metra, co z pewnością wpłynie na całą okolicę. Dziś jedyną działającą tu instytucją publiczną jest biuro Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Większość terenu objętego konkursem należy do grupy kapitałowej Bumar i jest przeznaczona na sprzedaż. Co ciekawe, w latach 50. i 60. prowadzono tu zaawansowane badania nad nowymi technologiami lotniczymi. Produkowano tu zespoły sterowania wykorzystane w rakietach powietrze - powietrze.
Teraz działki te mogą stanowić kąsek dla deweloperów, a zadaniem młodych architektów było przygotowanie projektu, który chroniłby teren przez typową dla Warszawy sytuacją, gdy intensywnej zabudowie mieszkaniowej nie towarzyszy powstawanie żadnej infrastruktury.
Strategia dla Grochowa
Europan nie ogranicza architektów, a wygrywające w nim prace często są bardziej ideowymi manifestami, niż gotowymi projektami. Tak było i tym razem. - Zaczęliśmy typowo, od rysowania planu dla całego terenu. Potem uświadomiliśmy sobie, że to jest podejście dewelopera, a nie urbanisty. Zamiast gotowego rozwiązania zaproponowaliśmy więc strategię negocjacyjną, w której jest miejsce dla mieszkańców, urzędników i dla inwestorów - tłumaczy Barbara Skrzypczyk.
Na czym polega ta strategia? Teren opracowania został podzielony na 13 kwartałów, nawiązujących skalą do charakteru Grochowa. Każdy z nich został następnie rozbity na dwa obszary- zewnętrzny, ogólnodostępny pas zieleni i wewnętrzną działkę pod zabudowę. Skala i funkcja tej zabudowy może być przedmiotem negocjacji - plan miejscowy określałby tylko podstawowe parametry, podobnie jak dziś, ale wstępny podział gwarantowałby to, czego dziś ochronić się nie udaje. Deweloperzy nie mogliby na przykład stosować popularnego wybiegu, gdy reklamowana jako "ogrody na dachach", niedostępna dla nikogo zieleń istnieje tylko po to, by zrealizować zapisaną w planie wielkość powierzchni biologicznie czynnej.
Według zwycięskiej koncepcji, w obrębie stref przeznaczonych pod zabudowę panowałaby większa niż dziś dowolność, choć oczywiście i tu miasto mogłoby współdecydować. - Miasto musi mieć wizję tego, jak zadbać o potrzeby mieszkańców. Ta wizja musi wyrażać się w dobrym planie miejscowym. Zysk deweloperów jest oczywiście ważny, ale nie jest jedyną wartością - podkreślają młodzi architekci.
Korzyści w dłuższej perspektywie
Ta strategia to próba pogodzenia potrzeby bardziej zdecydowanego planowania miasta ze swobodą niezbędną do jego rozwoju. Dziś tam, gdzie planów nie ma, warunki dyktują inwestorzy. Tam, gdzie są, nie zawsze jest lepiej. Ich zapisy okazują się na przykład nieaktualne albo po prostu nie życiowe, co tylko utrudnia znalezienie kompromisu.
- Gdy inwestor chce coś budować w oparciu o zapisy planu, zawsze okazuje się, że coś mu nie pasuje. Czasem są to są zapisy fundamentalne i wtedy nie ma o czym dyskutować, ale czasem to są drobiazgi. Trudno nawet zrozumieć, skąd się wzięły w planie. Urzędnik ma jednak związane ręce - tłumaczy Tomasz Zemła, wiceszef miejskiego biura architektury.
Czy uchwalając plan można zapisać w nim nie parametry zabudowy, lecz - jak proponują architekci - sposób, w jaki mają one zostać wynegocjowane? - Trudno to sobie wyobrazić - przyznaje Zemła. Ale dodaje: - Mimo wszystko, po trzech edycjach Europanu, uważam że właśnie tego typu prace powinny w nim wygrywać. To są kiełkujące idee, teoria, która na wymierne korzyści przełoży się dopiero w dłuższej perspektywie.
Na razie na objętym konkursem terenie nie szykują się poważniejsze zmiany. O warunki zabudowy dla hotelu i hali sportowej wystąpił tylko klub sportowy Orzeł. Nie wiadomo jednak, kiedy miałaby się zacząć realizacja tej inwestycji.
ZOBACZ PRACĘ, KTÓRA ZAJĘŁA DRUGIE MIEJSCE
Strategia dla Warszawy: planować i negocjować
Karol Koboswydawca portalu tvnwarszawa.pl, członek jury Europan Polska