W niedzielę 13 grudnia w 39. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w Warszawie odbył się protest Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, przedsiębiorców oraz przedstawicieli branży turystycznej. Komenda Stołeczna Policji poinformowała między innymi o trzech zatrzymanych osobach.
Rzecznik KSP Sylwester Marczak przekazał, że w trakcie niedzielnego protestu wylegitymowano 212 osób oraz sporządzono 106 notatek do sanepidu. Wobec 60 osób skierowano wnioski o ukaranie do sądu, mandatami ukarano sześciu protestujących, a trzy osoby zatrzymano. Ponadto podczas protestów doszło do uszkodzenia policyjnego radiowozu.
W trakcie protestu KSP poinformowała na Twitterze o dwóch incydentach. Na skrzyżowaniu ulic Zajączka i Mickiewicza grupa protestujących miała zaatakować policjantów. Nieco później KSP przekazała, że funkcjonariusze wykonują czynności wobec kobiety, która zaatakowała torbą posłankę Lewicy Joannę Scheuring-Wielgus.
Niedzielny protest
Niedzielny protest Ogólnopolskiego Strajku Kobiet odbywał się pod hasłem "Idziemy po wolność. Idziemy po wszystko". Do OSK dołączyli przedstawiciele różnych grup, m.in. przedsiębiorców, rolników czy restauratorów. Chwilę po godzinie 12 protestujący zablokowali rondo Dmowskiego. Celem pochodu była ulica Mickiewicza, gdzie mieszka wicepremier oraz prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Policjanci w kilku miejscach próbowali zatrzymać protestujących, ustawiając blokady m.in. na Marszałkowskiej przed skrzyżowaniem ze Świętokrzyską. Organizatorzy na bieżąco zmieniali trasę pochodu. Około godziny 13 manifestacja przechodziła przez plac Piłsudskiego. Tam wokół Pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku ustawili się policjanci. Część funkcjonariuszy unosiła przed sobą tarcze, trzymała w dłoniach pałki. W ten sam sposób ochraniali pomnik Lecha Kaczyńskiego.
Ostatecznie protestujący dotarli na Żoliborz przez tunel trasy W-Z i Wisłostradę. Na ulicy Mickiewicza czekał na nich szpaler około 80 policyjnych furgonetek, otoczonych szczelnym kordonem. Dojście do domu prezesa PiS nie było możliwe. Około godziny 16 protestujący zaczęli się rozchodzić.
Jeszcze w niedzielę wieczorem Sylwester Marczak ocenił, że zgromadzenia przebiegły bezpiecznie. Jednocześnie podkreślił, że cały czas mamy do czynienia z nielegalnymi zgromadzeniami.
- Oczywiście zgadzamy się z tym, że każdy ma konstytucyjne prawo do protestu, ale konstytucja wskazuje na obowiązki związane z przestrzeganiem prawa - stwierdził. - Jeśli weźmiemy pod uwagę na przykład prawo o ruchu drogowym czy inne akty związane z obostrzeniami covidowymi, to te przepisy zostały zlekceważone - uznał.
Źródło: PAP, tvnwarszawa.pl