Rzecznik prasowy Wojskowego Instytutu Medycznego potwierdza, że stan pilota, który prowadził MiG-29, jest dobry. Mężczyzna ma spędzić w szpitalu kilka dni, gdzie będzie pod obserwacją lekarzy. Samolot spadł w poniedziałek w lesie w miejscowości Drgicz w powiecie węgrowskim. Lotnik zdążył się katapultować i trafił do szpitala.
- Wykonaliśmy szeroką diagnostykę i, na całe szczęście, nie potwierdziliśmy żadnych poważniejszych obrażeń. Pacjent jest w stanie ogólnym dobrym - poinformował Jarosław Kowal, rzecznik prasowy szpitala przy Szaserów.
Zdecyduje komisja
Rzecznik pytany o konkretne badania, które przeszedł lotnik, zwrócił uwagę, że nie może wypowiadać się w szczegółach o stanie zdrowa mężczyzny.
- Ogólnie mówiąc w tego typu zdarzeniach koncentrujemy się na obrażeniach zagrażających życiu. Posługujemy się klasycznym rentgenem i USG. Wykonujemy też specjalistyczne badanie, gdzie prześwietlamy całe ciało. To badanie dokładnie pokazuje rodzaj, zakres i umiejscowienie urazów. Pilot przeszedł takie badanie bezpośrednio po jego przyjeździe do szpitala - odpowiedział Kowal. Nie wiadomo jak długo pilot będzie przebywał w szpitalu. - Charakter zdarzenia nie pozwala mi dzisiaj udzielić odpowiedzi. Zwykle tacy pacjenci, mimo wszystko, wymagają kilkudniowej obserwacji. Proszę pamiętać, że objawy niektórych urazów mogą pojawić się dopiero w trakcie obserwacji - wyjaśniał rzecznik. Kowal pytany o to, kiedy lotnik będzie mógł wrócić do pracy, wskazał, że będzie to zależne od postępowania dotyczącego samego zawodu. - Jeśli chodzi o pilotów myśliwców to nie może być żadnych wątpliwości co do stanu zdrowia. Komisja lekarska zadecyduje o tym w ciągu kilku tygodni - tłumaczył.
W lesie spadł MIG-29
4 marca o godzinie 13.17 w miejscowości Drgicz w powiecie węgrowskim spadł samolot MiG-29. Pilot zdążył się katapultować i trafił do szpitala. Był to lot kontrolno-pomiarowy, który sprawdzał samolot, a za sterami siedział doświadczony pilot ("1200 godzin nalotu"). Okoliczności wypadku będzie badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych. - Doszło do katapultowania się pilota. Został podjęty w stanie dobrym. Samolot spadł w terenie niezabudowanym, leśnym - powiedział na antenie TVN24 podpułkownik Marek Pawlak, rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Jak dodał, maszyna pochodziła z 23. bazy lotnictwa w Mińsku Mazowieckim. - To był lot kontrolno-pomiarowy, który sprawdzał samolot - podkreślił.
I zaznaczył, że za sterami siedział doświadczony pilot ("1200 godzin nalotu"), a maszyna to MiG-29. Okoliczności wypadku będzie badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
30-letni samolot z Czech
Pawlak podkreślił, że maszyna była sprawna technicznie. - Samolot nie był nowy, był z 1989 roku, pozyskany z Czech - sprecyzował na późniejszej konferencji prasowej. Podpułkownik Pawlak nie chciał mówić o możliwych przyczynach wypadku, nie miał informacji, by pilot zgłaszał przed wypadkiem problemy technicznie. Zapewnił, że nikt poza nim nie został poszkodowany.
Z kolei rzecznik 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego Mirosław Guział powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl, że pilot został zabrany śmigłowcem do szpitala wojskowego przy ulicy Szaserów w Warszawie.
mp/pm