Rektor nieistniejącej już uczelni AlmaMer nie poniesie żadnej kary w związku z pozostawionymi w budynku dokumentami. Sąd umorzył postępowanie karne w jego sprawie, ponieważ zmieniły się przepisy dotyczące ochrony danych osobowych.
O najnowszym orzeczeniu sądowym w sprawie uczelni AlmaMer, która działała na Woli, poinformowała nas sekcja prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie.
"Nie ma żadnego przepisu"
20 września Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli umorzył postępowanie, bo uznał, że obecnie zarzucane rektorowi naruszenie obowiązku "zabezpieczenia danych" nie jest już przestępstwem.
Skąd taka decyzja?
Okazuje się, że w momencie wniesienia przeciwko rektorowi aktu oskarżenia, czyli 31 stycznia tego roku obowiązywał przepis zawarty w artykule 52 ustawy o ochronie danych osobowych. Mówił on, że przestępstwo popełniał ten, kto administrując danymi "naruszał choćby nieumyślnie obowiązek zabezpieczenia ich przed zabraniem przez osobę nieuprawnioną, uszkodzeniem lub zniszczeniem" musiał liczyć się z karą grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Jednak ta ustawa straciła moc. Od 25 maja obowiązują nowe przepisy. I na ich mocy to, co zrobił oskarżony rektor Janusz M. przestało być przestępstwem.
Nieprawomocne orzeczenie
"Nastąpiła depenalizacja. Od 25 maja nie ma żadnego przepisu określającego jakiekolwiek przestępstwo czy wykroczenie, które w swej dyspozycji zawierałoby zachowanie takie, jak zarzucane oskarżonemu w niniejszej sprawie" - poinformowała tvnwarszawa.pl sekcja prasowa sądu.
W takich wypadkach zapisy nowszej ustawy, jeśli są korzystne dla oskarżonego, działają wstecz, czyli obejmują to, co się wydarzyło przed wejściem przepisów w życie.
To oznacza, że zmiany w prawie, które nałożyły na firmy i instytucje większy rygor ochrony danych osobowych, paradoksalnie w tym wypadku zadziałały na korzyść rektora upadłej uczelni.
Najnowsze postanowienie sądu nie jest prawomocne.
Sąd rejonowy badał sprawę ponownie, ponieważ do poprzedniego wyroku sprzeciw wniósł obrońca rektora. Jak już pisaliśmy, 18 kwietnia tego roku uznał oskarżonego Janusza M. za winnego popełnienia czynu. Sąd wymierzył mu wówczas karę 4 tysięcy złotych grzywny.
Milionowe zadłużenie
Janusz M. został oskarżony przez prokuraturę o to, że w okresie od stycznia do sierpnia 2017 roku w siedzibie wyższej szkoły, jako administrator danych osobowych, naruszył obowiązek "zabezpieczenia danych, w szczególności przed ich udostępnieniem osobom nieuprawnionym, zabraniem ich przez takie osoby, a także uszkodzeniem oraz zniszczeniem.
W 2016 uczelnia AlmaMer została zamknięta. Rozpoczęto wobec niej postępowania sądowe będące skutkiem zadłużenia sięgającego kilkunastu milionów złotych. Uczelnia miała też problem z uporządkowaniem dokumentów - indeksów czy prac dyplomowych. Do budynku wciąż można było bez problemu wejść.
W grudniu ubiegłego roku pisaliśmy, że nadzór budowlany zamurował wejścia do dawnej uczelni AlmaMer, która stała niezabezpieczona. Kosztem prac chciał obciążyć władze upadłej szkoły.
TAK WYGLĄDAŁA UCZELNIA PO ZABEZPIECZENIU:
Andrzej Rejnson
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak/tvnwarszawa.pl