Prokurator nie znalazł znamion czynu zabronionego – tłumaczy Monika Lewandowska, rzeczniczka prokuratury.
Wypowiedź ogólna
W uzasadnieniu decyzji można jednak przeczytać, że materiał dowodowy nie daje podstaw do kwestionowania zeznań pokrzywdzonego – czyli strażnika miejskiego.
Czy to oznacza, że Joachim Brudziński użył wspomnianego sformułowania? - Prokurator nie wykluczył takiej możliwości - mówi Lewandowska. Nie potwierdza też jednak, że takie sformułowanie padło.
- Nic dziwnego. Jest słowo przeciwko słowu. Prokurator nie miał dowodów żeby potwierdzić ani zaprzeczyć słowom strażnika miejskiego. Wątpliwości można było rozwiać, gdyby Straż Miejska skorzystała z mojej sugestii poddania się badaniu na wariografie - komentuje sprawę sam Joachim Brudziński.
- Prokurator uznał, że nawet jeśli wspomniane sformułowanie padło, wypowiedź posła miała związek z ogólną sytuacją. Nie była natomiast kierowana pod adresem konkretnego strażnika w celu poniżenia go. Strażnik nie prowadził żadnej interwencji, czy nawet rozmowy z posłem Brudzińskim – wyjaśnia Lewandowska.
Orzeczenie nie jest prawomocne. Straz Miejska nie wyklucza odwołania. - Decyzję podejmiemy jednak dopiero po zapoznaniu sie z uzasadnieniem - informuje Monika Niżniak, rzeczniczka strażników.
Pozew za pozew
O sprawie domniemanego znieważenia informowaliśmy na tvnwarszawa.pl pierwsi już w połowie kwietnia. Komendant stołecznej Straży Miejskiej Zbigniew Leszczyński poskarżył się na posła Brudzińskiego Marszałkowi Sejmu. Według Leszczyńskiego, poseł PiS znieważył 10 kwietnia na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie jednego z jego podwładnych.
Poseł Brudziński zaprzeczał relacji strażnika miejskiego od samego początku. Wielokrotnie powtarzał, że pozew ma charakter polityczny. Skierował także do sądu pozew o zniesławienie go przez komendanta Straży Miejskiej.
- Od początku twierdziłem, że to wrzutka medialna, która ma na celu przykrycie kompromitujących zajść przed Pałacem Prezydenckim. Odpowiada za nie Hanna Gronkiewicz-Waltz - konkluduje Brudziński.
par