- Zachowanie oskarżonego po wypadku świadczy o całkowitym braku empatii, nie udzielił pomocy dziecku i w ciągu kilkunastu godzin opuścił kraj. Było to zachowanie wyjątkowo naganne, tchórzliwe i aspołeczne - mówił przed sądem prokurator Andrzej Jaczewski, uzasadniając akt oskarżenia.
"Nie wie, jak doszło do wypadku"
Mariusz N. przyznał się przed sądem do ucieczki z miejsca wypadku i nieudzielenia chłopcu pomocy. - Co do winy za spowodowanie wypadku zdaję się na ocenę sądu - dodał. Zaznaczył, że nie wie jak doszło do wypadku. Ocenił także, że jechał z prędkością 40-50 km/h, a widoczność była zła - robiło się już ciemno i unosiła się lekka mgła.
Oskarżony przeprosił także rodzinę ofiary. - Nie byłem pod wpływem narkotyków lub alkoholu - zaznaczył.
Przesłuchany w środę świadek - mieszkaniec posesji położonej niedaleko od miejsca wypadku - zeznał, że w momencie tragedii widoczność była bardzo dobra. Jak mówił "to był jeszcze słoneczny dzień". - Pracowałem w ogrodzie, kiedy usłyszałem huk, a potem mignął mi przez moment samochód, który odjechał z wyciem silnika - zeznawał.
Do wypadku drogowego spowodowanego przez 34-latka doszło 11 grudnia 2013 roku w Czarnówce pod Otwockiem. 13-latek ze swoją 16-letnią siostrą wracał poboczem drogi ze szkoły do domu, gdy potrącił go rozpędzony samochód. Kierowca uciekł, nie udzielając chłopcu pomocy. Dziewczynie nic się nie stało.
"We Francji pracowałem"
Gdy prokuratura wydała decyzję o postawieniu mężczyźnie zarzutów, N. był poszukiwany listem gończym, a po wiadomości, że ukrywa się za granicą - także na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Został zatrzymany na początku stycznia w alpejskim kurorcie Isola, na pograniczu francusko-włoskim.
Zatrzymano go dzięki informacji od osoby, która zauważyła N. na stokach we Francji. Polscy policjanci przekazali tę informację do żandarmerii francuskiej, a jej funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę w hotelu, gdzie przebywał prawdopodobnie już kilkanaście dni. W zatrzymaniu Mariusza N. pomogło opublikowane w mediach zdjęcie. Sąd apelacyjny w Aix-en-Provence na południu Francji zgodził się na ekstradycję Polaka.
- Jazdę do Francji pamiętam jak przez mgłę. We Francji pracowałem, nie jeździłem na żadnych nartach - powiedział oskarżony w środę przed sądem.
W środę sąd przesłuchał także m.in. siostrę ofiary, jedynego bezpośredniego świadka tragedii. Przesłuchanie to odbyło się w obecności psychologa bez udziału mediów, publiczności oraz oskarżonego.
Kolejnych świadków sąd wysłucha w piątek oraz na rozprawach wyznaczonych na 1 i 3 października. Będzie to m.in. były pracodawca oskarżonego. Przesłuchani mają być także członkowie rodziny Mariusza N., którzy pomogli mu w ucieczce. Możliwe, że proces zakończy się już na początku października.
Proces Mariusza N.
Zepsuta brama opóźniła proces
Proces przed otwockim sądem miał ruszyć o 9.00, ale wynikły niespodziewana problemy, które go opóźniły.
- Była awaria bramy w areszcie na Grochowie. Normalnie jest ona sterowana elektronicznie, ale w związku z awarią trzeba było ją otwierać ręcznie, a to wydłuża wpuszczanie i wypuszczanie – powiedziała tvnwarszawa.pl mjr Elżbieta Krakowska, rzeczniczka Służby Więziennej w Warszawie. – Ok. godz. 9.30 dostałam informacje, że konwój z wyjechał – dodała.
Z informacji śledczych wynika, że mężczyzna w przeszłości był skazany za podobne przestępstwo. W 2002 roku potrącił człowieka i uciekł z miejsca wypadku. Sąd skazał go na karę dwóch lat i sześciu miesięcy więzienia, nawiązkę 5 tys. zł na rzecz rodziny zmarłego oraz nawiązkę na rzecz organizacji społecznej - 3 tys. zł. Skazany otrzymał również zakaz prowadzenia pojazdów na okres pięciu lat.
Symulacja wypadku:
Symulacja śmiertelnego potrącenia
PAP/b