Śmiercionośny goliath w akcji

Sd. Kfz. 303 Goliath w akcji - film Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl
Sd. Kfz. 303 Goliath w akcji - film Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl
Choć dziś panel sterowania goliatha budzi skojarzenia z padem do konsoli, w 1944 roku dźwięk jego silnika budził przerażenie. Śmiercionośna bomba na gąsienicach trafiła właśnie do kolekcji Muzeum Powstania Warszawskiego. We wtorek goliatha zobaczyli dziennikarze, od środy będzie go mógł podziwiać każdy.

- Trzy razy próbowaliśmy kupić goliatha, wreszcie udało się – cieszył się Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego – To była przerażająca broń, zmitologizowana podczas Powstania, jej siła burząca była olbrzymia – dodał. Miniaturowy pojazd na gąsienicach był śmiertelnym zagrożeniem dla powstańców. Zdalnie sterowana niemiecka maszyna była wypełniona nawet 100-kilogramowym ładunkiem wybuchowym. Po zbliżeniu się do celu - eksplodowała z ogromną siłą.

W 97 procentach oryginał

- Zakup przeprowadziliśmy dzięki polsko-kanadyjskiemu Muzeum II Wojny Światowej w Adegem w Belgii. Muzeum, zaprzyjaźnione z naszą dyrekcją, przekazało nam wiadomość, że znajomy kolekcjoner posiada goliatha na sprzedaż. Pojechaliśmy go obejrzeć. Kupiliśmy, przywieźliśmy i przeprowadziliśmy renowację. W tej chwili jest w pełni sprawny – tłumaczyła Anna Grzechnik, główny inwentaryzator muzeum. Na potwierdzenie tych słów pojazd uruchomiono. Napędzany dwusuwowym silnikiem goliath zrobił kilka szybkich kółek na dziedzińcu muzeum.

Wielkim atutem egzemplarza kupionego od belgijskiego kolekcjonera jest jego oryginalność. Choć na aukcjach takie modele pojawiają się dosyć często, zazwyczaj są w dużo gorszym stanie lub złożone ze współcześnie wykonanych części. – Ten ma 97 procent części oryginalnych. Na potrzeby pokazu zainstalowaliśmy na nim zaprojektowane i wykonane przez nas gąsienice zastępcze, żeby nie nadwyrężać oryginalnych, które mają pewne uszkodzenia i mikropęknięcia – wyjaśniał inż. Zbigniew Nowosielski z Biura Rekonstrukcyjno-Technologicznego Zabytkowej Inżynierii Pojazdowej, który odpowiadał za renowację pojazdu.

Jak trafił do muzeum? - film Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl

Jak trafił do muzeum? - film Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl

Powstańcy byli bezsilni

W pierwszych dniach Powstania Warszawskiego goliathy wypełnione trotylem pojawiły się podczas walk na Ochocie. Dwa pojazdy zaatakowały też pozycje zgrupowania "Radosław" na rogu Dzikiej i Okopowej. Powstańcy unieszkodliwili jeden pojazd, a drugi eksplodował. Ppłk Jan Szypowski "Leśnik" unieszkodliwił goliatha przed remizą tramwajową na Muranowie. Obecnie ten pojazd znajduje się w zbiorach Muzeum Wojska Polskiego.

- Goliathy były stosowane na masową skalę także na Starym Mieście. Była to niesłychanie groźna broń, wobec której byliśmy bezsilni - wspominał Edmund Baranowski, zastępca prezesa Związku Powstańców Warszawskich, który od dawna lobbował za zakupem zdalnie sterowanej miny samobieżnej.

Podczas Powstania przeprowadzono 56 ataków goliathami z użyciem 92 maszyn (w ataku jeździły 2-3 sztuki). Siły powstańcze zdobyły 5 goliathów, a 11 unieruchomiły. W 18 pojazdach spowodowano eksplozję miny przed celem (głównie strzelając z PIAT-a).

Broń jednorazowego użytku

Poza Powstaniem Warszawskim, oblężeniem Sewastopola czy walkami pod Anizo, goliathy niemal nie były wykorzystywane. Wynikało to z wysokich kosztów produkcji, a także jednorazowego zastosowania. - Nie mamy żadnej części, która świadczyłaby, że pochodzi z goliatha po wybuchu. Niewiele z nich zostawało. To były skrawki podartych blach i powyginane elementy – podsumował Sławomir Santorek, który sterował nowym nabytkiem muzeum.

Sławomir Santorek o sterowaniu goliathem - film Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl

Sławomir Santorek o sterowaniu goliathem - film Tomasz Zieliński/tvnwarszawa.pl

Piotr Bakalarski

Czytaj także: