Śledź spotyka ananasa, czyli Wigilia w stanie wojennym

fot. TVN Warszawa
fot
Źródło: | TVN CNBC, BBC, WSJ
Boże Narodzenie nie zawsze wyglądało tak samo. W 1981 roku, podczas stanu wojennego, święta były ponure i biedne. W 1989 stoły wigilijne zapełniły się niedostępnymi wcześniej frykasami. Święta minionych lat wspominali Maciej Łubieński, Michał Ogórek, Krystyna Kofta i Łukasz Garlicki.

- W latach 80. życzenia były bardziej wzniosłe, mniej materialne niż wcześniej. Analiza dynamiki prezentowej PRL dużo mówi o tamtych czasach. Z ankiety przeprowadzonej w 1968 roku wynikało, że wszyscy dawali bieliznę, a oczekiwali, że dostaną lodówkę – mówi historyk i dziennikarz Maciej Łubieński.

Wigilia w stanie wojennym

- To były najbiedniejsze święta jakie pamiętam. Nie było nic do jedzenia – wspomina 1981 rok satyryk Michał Ogórek – Żeby cokolwiek kupić trzeba było jeszcze przed godziną 6 stanąć w kolejce. Była jednak godzina milicyjna i nie można było tak wcześnie chodzić po ulicach. Kolejki chowały się po bramach i o 6 wybiegały pod sklep - mówi.

Maciej Łubieński ma dobre wspomnienia z Wigilii w stanie wojennym. – Miałem wtedy 10 lat i byłem zadowolony, bo od 13 grudnia aż do nowego roku nie było szkoły – wspomina.

Pełne stoły w 1989

1989 rok przyniósł pierwsze święta z pełnymi stołami. - Pojawiła się szynka, rzucono kubańskie pomarańcze. Na stole spotkał się śledź z ananasem – mów Łubieński

Pisarka Krystyna Kofta wspomina, że nic nie było w sklepach, wszystko kosztowało kilkaset tysięcy złotych, a życie codzienne było tak samo uciążliwe jak wcześniej. - Święta 1989 były jednak wyjątkowe, bo czuliśmy się już wolni – zaznacza.

Spokojny przełom wieków

Końcówka 1999 roku wiązała sie z lekkim strachem. Straszono nas pluskwą millenijną, która miała nam wyłączyć komputery i energię elektryczną. Na szczęście do tego nie doszło. - Gwiazdka 1999 roku wyglądała zupełnie normalnie. Mimo przełomu wieków nie wspominam jej jako straszliwego wydarzenia i bardzo się z tego cieszę, bo to znaczy, że żyliśmy już w normalnym kraju - twierdzi aktor Łukasz Garlicki.

wp/bako

Czytaj także: