- Mam ciężką głowę. Popełniłem błąd. Przepraszam - mówi tvn24.pl sędzia Wojciech Krztoń, od soboty persona non grata przy Konwiktorskiej. Arbiter nie dostrzegł zagrania ręką napastnika Górnika Prejuce Nakoulmy, po którym snajper z Zabrza strzelił gola na 1:1 i zabrał Polonii Warszawa pewne punkty.
To była 91. minuta meczu przy Konwiktorskiej. Polonia grała z Górnikiem. Do tego momentu prowadziła 1:0, ale to goście mieli piłkę. Prejuce Nakoulma wbiegł w pole karne, dostał podanie z głębi pola, w przyjęciu piłki wyraźnie pomógł sobie ręką i strzelił obok bezradnego bramkarza gospodarzy Michała Gliwy.
Piłkarze "Czarnych Koszul" protestowali. Sędzia Wojciech Krztoń z Olsztyna pozostał niewzruszony. Wskazał na środek boiska, a za chwilę zakończył spotkanie. Polonia straciła pewne - wydaje się - zwycięstwo. Kibice żegnali arbitrów okrzykami: "Złodzieje, złodzieje". Do szatni odprowadziła ich ochrona.
TVN24.PL: Czuje się pan winny wypaczenia wyniku?
WOJCIECH KRZTOŃ: Mam tę akcję cały czas w głowie. Walczę z myślami. Zastanawiam się, co można było lepiej zrobić.
Szybciej pobiec za akcją?
Chyba nawet sprinter by tego nie uczynił. To była cholernie trudna sytuacja. Poszedł szybki przerzut po przekątnej. Od razu podążyłem za akcją, ale nie byłem w optymalnej odległości. Nie mogłem lepiej jej ocenić. W tej sytuacji było to niemożliwe. Nikt chyba nie byłby w stanie tego zrobić. Wiem, że popełniłem błąd, za co przepraszam. Szkoda, że jedna akcja przekreśla moją pracę przez 90 minut. Do czasu popełnienia błędu byłem dobrze dysponowany. Prowadzenie meczu szło mi dobrze.
Zawiodła komunikacja z asystentami?
Mój asystent również nie mógł dokładnie ocenić sytuacji. Był zasłonięty przez obrońcę. Tak mi powiedział.
Długo analizowaliście feralną 91. minutę meczu?
Wiele razy jeszcze po meczu. Później nawet telefonicznie, ale jeszcze nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków. Potrzebujemy czasu, żeby ocenić to na chłodno.
Przeprosił pan już Polonię?
Nie było okazji. Widzi pan, że nie unikam mediów, nie chowam głowy w piasek i przyznaję się do błędu. Liczę, że ktoś przeczyta naszą rozmowę i zobaczy, że jest mi szczerze przykro. Powtarzam jeszcze raz: przepraszam.
Zawieszenie wydaje się pewne. Skupia się pan teraz na pracy urzędnika?
W urzędzie pracuję na co dzień, ale sędziowanie to również moja praca. Właśnie jestem na szkoleniu. Kara pewnie będzie, ale chciałbym ją odpokutować i wrócić na boisko. Wiele poświęciłem sędziowaniu. Nie chciałbym tego zaprzepaścić. Teraz chodzi o to, aby przeanalizować dokładnie to, co się wydarzyło i spróbować odpowiedzieć na pytanie, jakie rozwiązanie byłoby najlepsze, aby nie popełnić podobnego błędu i jak zapobiec podobnym sytuacjom.
Najtrudniejszy dzień w karierze?
Tak. Mam teraz ciężką głowę. Nigdy podobnego błędu nie popełniłem. Cały czas myślę o tej akcji. To dla mnie największa nauczka. Nie zmienia to mojej pozycji. Jest trudna.
Rozmawiał Tomasz Wiśniowski/tr