To być może najważniejsze warszawskie wydarzenie ostatniego ćwierćwiecza, choć przechodzi bez echa. Może dlatego, że kryje się pod zwyczajnym ogłoszeniem przetargu na… projekt kolektora ściekowego.
Ogłoszenie pojawiło się na stronie Stołecznego Zarządu Rozbudowy Miasta 3 kwietnia. Dotyczy "opracowania dokumentacji projektowej i przetargowej na budowę kolektora kanalizacji sanitarnej wraz z pełnieniem nadzoru autorskiego". Chodzi jednak o nie byle jaki kolektor - będzie on bowiem powstawał "w ramach zadania inwestycyjnego: Zagospodarowanie Nowego Centrum Warszawy, w tym: dostosowanie infrastruktury technicznej do programu zabudowy terenu wokół PKiN".
O co w tym chodzi? Mówiąc w największym skrócie: ratusz zamierza uporządkować podziemną infrastrukturę, zanim na powierzchni placu Defilad zaczną wreszcie powstawać budynki. Planowany kolektor ma zastąpić istniejący, który przebiega pod przyszłą siedzibą Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Nowy zostanie poprowadzony częściowo pod parkiem Świętokrzyskim, by ominąć planowany w sąsiedztwie teatru Lalka wjazd do garażu podziemnego.
Klątwa placu Defilad
Z ogłoszenia wynika, że przebudowa instalacji ma się zakończyć w połowie 2017 roku. O tym, kto wygra przetarg, zadecyduje cena i termin dostarczenia dokumentacji. Wtedy też poznamy za pewne harmonogram budowy kolektora. Ale wszystko wskazuje, że w tym lub w przyszłym roku na placu Defilad pojawią się koparki.
Będzie to dla Warszawy moment bez mała historyczny - przymiarki do zabudowy placu ciągną się bowiem pod początku lat 90. i jak do tej pory nie przyniosły żadnego efektu, jeśli nie liczyć tymczasowych hal i biura budowy II linii metra. W tej historii nie brakowało przy tym spektakularnych pomysłów i nagłych zwrotów akcji. Brakowało za to efektów, więc niektórzy uznali, że nad placem wisi klątwa, która nigdy nie pozwoli na zabudowę otoczenia PKiN.
Nic dziwnego - pierwszy, międzynarodowy konkurs odbył się w 1992 roku. Wygrali architekci Bartłomiej Biełyszew i Andrzej Skopiński, którzy zaproponowali, by Pałac Kultury otoczyć koroną budynków ustawionych wzdłuż korso. Po latach dyskusji o tym, czy zmniejszy ono rolę PKiN, czy raczej ją podkreśli, projekt trafił do kosza.
Nisko czy wysoko?
Prezydent Lech Kaczyński zlecił opracowanie miejskim architektom. Tak powstał uchwalony w 2006 roku dokument, który zakładał niską zabudowę wzdłuż siatki prostopadłych ulic. Ówczesny naczelny architekt miasta Michał Borowski miał już nawet gotową umowę z konsorcjum firm doradczych i kancelarii prawnych, które miało przygotować inwestycje na placu.
Ale Borowski uchodził za szarą eminencję ratusza za czasów Kaczyńskiego - Hanna Gronkiewicz-Waltz nie tylko od razu go zwolniła, ale też zlikwidowała jego stanowisko, a "pozostawioną na biurku" umowę wyrzuciła do kosza. Nie przeszkodziło to wiceprezydentowi Jackowi Wojciechowiczowi zapowiedzieć na początku 2007 roku, na łamach "Dziennika", że koparki wjadą na plac w 2009 roku.
Pół roku później ratusz zdecydował się jednak na zmianę obowiązującego planu miejscowego - nowy, dopuszczający budowę wieżowców w bezpośrednim sąsiedztwie PKiN udało się uchwalić dopiero w 2010 roku.
W tym czasie na placu miała się już kończyć budowa Muzeum Sztuki Nowoczesnej, której perypetie są jeszcze jednym przyczynkiem do rozmów o klątwie placu Defilad. Dziś znów wszystko wskazuje, że projektowany teraz przez architekta Thomasa Phifera budynek będzie pierwszym trwałym elementem zabudowy placu. Ma być gotowy w 2020 roku.
Karol Kobos
Źródło zdjęcia głównego: UM Warszawa