Pracownik elektrociepłowni Żerań, który ucierpiał w czwartkowym pożarze nadal jest w ciężkim stanie. Trwają wciąż też prace komisji powypadkowej i sztabu kryzysowego. - Ustalane są przyczyny pożaru i szacowane straty – powiedziała w piątek po godz. 10:00 Dorota Kraskowska z biura prasowego elektrociepłowni.
Nawet kilkanaście godzin może jeszcze potrwać wyłączanie Elektrociepłowni Żerań. Teraz pracuje na minimalnych obrotach. - Trzeba ją wyłączyć ze względów bezpieczeństwa, żeby można było przeprowadzić oględziny - tłumaczy Kraskowska.
Wiadomo, że ranne w pożarze zostały dwie osoby. - Strażak, który ucierpiał, wyszedł już ze szpitala - zaznacza Kraskowska. - Z kolei nasz pracownik nadal przebywa w szpitalu. Jego stan jest stabilny, ale ciężki. Wciąż nie odzyskał przytomności - dodaje.
Dostawy ciepła trwają
Na razie produkcję ciepła przejmuje m.in. Elektrociepłownia Siekierki . - Około godz. 14 ruszy również ciepłownia Kawęczyn, która pracuje tylko, gdy są mrozy. Włączana jest zimą i w sytuacjach kryzysowych, takich jak teraz - mówi Kraskowska.
W czwartek wieczorem, Kraskowska oceniła, że wyłączenie elektrociepłowni po pożarze to sytuacja kryzysowa. Zapewniła jednak, że dostawy ciepła dla miasta nie są zagrożone.
- Do tej pory nie było żadnych przerw - potwierdziała w piątek przed południem. I zaznacza, że pracownicy elektrociepłowni uporają się z probleme zanim do stolicy zawita zima. - Do zimy na pewno uporamy się ze skutkami pożaru. Myślę, że nastąpi to wiele tygodni wcześniej - zaznacza rzeczniczka.
Zapalił się pył węglowy
W elektrociepłowni Żerań w czwartek po południu zapalił się pył węglowy na jednym z taśmociągów na czwartym piętrze. Na miejscu były 22 jednostki straży pożarnej. Początkowo przedstawiciele EC Kawęczyn podawali, że obie osoby ranne były pracownikami elektrociepłowni.
Kłęby czarnego dymu widać było z odległości kilkunastu kilometrów
band//ec