Pszczelarskie podziemie odetchnęło z ulgą po ostatniej sesji Rady Warszawy. Radni uznali, że pszczoła nie jest świnią, krową, czy owcą i można ją legalnie hodować w mieście. Sami pszczelarze szacują, że w Warszawie jest ok. 400 uli.
Podczas czwartkowej sesji radni zgodnie przyjęli poprawki do "Regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie miasta stołecznego Warszawy". To właśnie ten dokument blokował legalną hodowlę pszczół na terenie miasta. Wrzucał bowiem te pożyteczne owady do jednego worka ze świniami, krowami, owcami i kozami, czyli zwierzętami gospodarskimi, których nie można trzymać w odległości mniejszej niż kilometr od osiedli mieszkaniowych.
- Przepisy były zakonserwowane w klimacie i potrzebach lat 50., kiedy do Warszawy sprowadzali się z ludzie z żywym inwentarzem. Nierzadko zdarzało się, że hodowali zwierzęta pod blokami, dlatego wprowadzono restrykcje – mówi tvnwarszawa.pl Wiktor Jędrzejewski z inicjatywy Miejskie pszczoły, która lobbowała za zmianą przepisów.
10 metrów od sąsiada
Przegłosowana poprawka dopuszcza hodowlę pszczół, ale pod kilkoma warunkami. Wybrane miejsce ma uniemożliwiać przypadkowe wejście osób postronnych. Powinno być też oznakowanie tablicami "Uwaga - pszczoły! Osobom nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Ule mają być usytuowane co najmniej 10 metrów od granicy nieruchomości lub drogi. Jest jednak sposób na obejście tego punktu – odstęp może być mniejszy, jeśli zgodę wyrazi właściciel sąsiedniej nieruchomości.
Jeśli ule staną na dachu, od okien w sąsiednich budynkach musi je dzielić co najmniej 10 metrów.
– To może być pewnym problemem, bo w np. w Śródmieściu budynki stoją zwykle w ostrych granicach działki. W dodatku, krawędź dachu jest najlepsza na ustawienie ula ze względu na dobro pszczół – mówi Jędrzejewski. – Mimo to nowe przepisy, nawet w takiej postaci, uważam za sukces – zastrzega.
Pszczoły na dachu hotelu
Liczbę warszawskich uli szacuje na 400. Najbardziej znana pasieka znajduje się na dachu luksusowego hotelu Regent (dawny Hyatt) na rogu ulic Spacerowej i Belwederskiej. Pół miliona tamtejszych pszczół zbiera nektar głównie w Łazienkach. Miód trafia na hotelowe stoły i jest jednym z popularniejszych przysmaków śniadaniowych wśród gości.
- Istnienie tej pasieki jest chyba najlepszym dowodem na to, że właściwie hodowana pszczoła nie jest niebezpieczna. Pszczoła to nie osa, nie leci do cukru, nie interesuje jej, co robią ludzie. Nieprowokowana nie zrobi nikomu krzywdy – tłumaczy Wiktor Jędrzejewski.
Jak smakuje miejski miód?
Ule w sercu miasta nie są warszawską fanaberią. Miejskie pasieki z powodzeniem funkcjonują w wielu europejskich ośrodkach np. w Londynie czy Kopenhadze. Dzięki bioróżnorodności, jaką gwarantuje duże miasto, miód w nim produkowany ma ciekawy smak. Odpada też problem masowo stosowanych na wsi środków ochrony roślin.
A co z zanieczyszczonym powietrzem? - Pszczoły doskonale sobie radzą z metalami ciężkimi. Potrafią je przetworzyć, pozbyć się podczas filtrowania miodu, z chemią rolniczą sobie nie radzą - podsumowuje nasz rozmówca.
Piotr Bakalarski