Karetki dojeżdżające do Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa nękają hałaśliwymi sygnałami i wyjącymi syrenami mieszkańców przez siedem dni w tygodniu, w dzień oraz w nocy - tłumaczy radna i prosi o interwencję.
Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie mieści się przy Saskiej. Stacja zaopatruje w krew zarówno województwo mazowieckie, jak i ościenne. Ale - jak pisze radna - jego sąsiedztwo dla niektórych jest męczące.
Skargi bez skutku
Narzekać mają mieszkańcy Międzynarodowej, Francuskiej i Wandy - czyli ulic usytuowanych na trasie karetek. "Starsi mieszkańcy twierdzą, że ilość karetek zwiększa się od lat, a cała sytuacja jest nie do zniesienia" - czytamy w interpelacji Agnieszki Soin (PiS).
Radna zaznacza przy tym, że nikt nie kwestionuje idei krwiodawstwa, jednak samo zachowanie kierowców karetek mieszkańcy uważają za złośliwe. "Nie liczą się z faktem, że sygnały karetek wyją, a następnie po zaparkowaniu pojazdów spokojnie sobie dyskutują paląc papierosy, nie spiesząc się z przekazaniem przewożonego ładunku" - przytacza radna. Mieszkańcy w rozmowach z radną podkreślali, że sygnały dźwiękowe oraz świetlne używane są też w czasie, kiedy ulice są puste - również w niedzielę, a skargi do zarządu stacji nie przynoszą efektów.
Przeszkadzają im też dmuchawy
Dodatkowo, mieszkańcy Nobla skarżą się, że na Stacji Krwiodawstwa umieszczone są dmuchawy, które pracują za głośno. Radna w ich imieniu poprosiła o przeprowadzenie kontroli, a później usunięcie lub wymianę urządzeń. Co do karetek - Soin zwraca się do ratusza o zweryfikowanie sytuacji i podjęcie stosownych działań. Bo - jak twierdzą sąsiedzi stacji - sytuacja może się poprawić. "W pobliżu znajduje się szpital przy Niekłańskiej, gdzie karetki przewożą chore dzieci i nie wykorzystują sygnałów dźwiękowych" - dowodzą. kz/gp