- Dzięki ciężkiej pracy policjantów i współpracy organizatorów, 11 listopada na ulicach Warszawy przebiegł bardzo spokojnie - powiedział Mariusz Ciarka.
W piątek przez Warszawę przetoczyły się trzy duże marsze, odbyły się także inne zgromadzenia publiczne. Bezpieczeństwa uczestniczących w nich osób, a także mieszkańców stolicy, pilnowało ponad siedem tysięcy policjantów.
- Tych uroczystości było kilkanaście, sami stołeczni policjanci nie byliby zdolni ich zabezpieczać. Do stolicy przyjechali funkcjonariusze z innych miast. Nie odbywało się to kosztem zmniejszenia bezpieczeństwa ich mieszkańców - mówił na antenie TVN24 Ciarka.
Jak podkreślał, to że nie było incydentów, to także zasługa współpracy z organizatorami zgromadzeń.
- Było mnóstwo spotkań, negocjacji. Były dopracowywane każde szczegóły, np. gdzie miały stać patrole. Niektórych organizatorów znamy od kilku lat. Z roku na rok jest coraz lepiej - ocenił rzecznik.
"Race wyglądają ładnie, ale są zabronione"
Ciarka odniósł się także do incydentów z odpaleniem rac podczas marszu narodowców.
- My natychmiast poinformowaliśmy organizatorów, apelowaliśmy, żeby poinformowali uczestników swoich zgromadzeń o tym, że te materiały są niebezpieczne. W tym tłumie 70 tysięcy ludzi, organizator nie był w stanie zapanować nad tym aby każdego indywidualnie prosić o zgaszenie tych rac. To służy nie tym niecnym celom, tylko żeby to wyglądało ładnie. Niemniej, to jest zabronione - mówił Mariusz Ciarka.
- Rejestrujemy takie zachowania, te osoby które dopuściły się odpalenia rac czy petard, są ustalane i wzywane do komendy policji. Tam wykonywane będą dalsze czynności prawne - podsumował Ciarka.
md//ec