Gronkiewicz-Waltz powiedziała we wtorek dziennikarzom, że miasto dołożyło wszelkich starań, żeby do przetargu ws. przeprowadzenia audytu zgłosiły się firmy. - Ostatecznie po dialogu technicznym zgłosiła się jedna firma, która nie spełniła wymagań, ponieważ nie mogła udowodnić, że co najmniej trzy razy robiła takie duże zamówienie powyżej 300 tys. zł - poinformowała Gronkiewicz-Waltz.
Dodała, że w związku z odrzuceniem oferty, miasto będzie musiało od początku rozpocząć poszukiwania wykonawcy audytu. Wyraziła nadzieję, że stanie się to "szybko, w ciągu kilku dni". - Być może znowu zwrócimy się do kilku firm i może się zgłoszą, mam nadzieję, że się zgłoszą - zaznaczyła prezydent stolicy.
Pod koniec października ratusz poinformował, że do miasta wpłynęła tylko jedna oferta na przeprowadzenie audytu. Mieściła się ona w maksymalnej wysokości przewidzianej przez władze Warszawy, czyli 800 tys. zł netto. Jednak przetarg został unieważniony.
Miasto nie dostanie 200 mln. "To taki wybieg"
Prezydent Warszawy skomentowała także odmowę przekazania stolicy przez Ministerstwo Skarbu Państwa 200 mln zł dotacji na fundusz reprywatyzacji. - Nie ma naszej zgody na nierzetelne wydawanie pieniędzy przez Hannę Gronkiewicz-Waltz na dziką reprywatyzację - mówił w poniedziałek wiceminister skarbu Maciej Małecki.
Z tymi zarzutami nie zgodziła się Gronkiewicz-Waltz. - My się z tym nie zgadzamy, m.in. z tego powodu opublikowaliśmy protokół i naszą odpowiedź. Generalnie rzecz biorąc nasze procedury były dużo bardziej ostrożne niż wymagałby Kodeks postępowania administracyjnego. Tak że myślę, że trudno się z tym zgodzić, był to taki wybieg, żeby tych 200 mln zł nie dać - stwierdziła.
Miasto będzie musiało pokrywać z własnych środków wydatki na wypłatę odszkodowań. - Siłą rzeczy będzie nas przynaglał Wojewódzki Sąd Administracyjny i pewnie jak do tej pory wojewoda. Ale w tym zakresie minister skarbu ma współodpowiedzialność, jeśli ktoś nas będzie skarżył, to myśmy dokonali należytej staranności, staraliśmy się o te pieniądze, a ich nie otrzymaliśmy - to też jest odpowiedzialność ministra skarbu - oceniła prezydent Warszawy.
Znowelizowana w 2013 r. przez Sejm ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji zakładała, że przez trzy kolejne lata Warszawa wspierana będzie z Funduszu Reprywatyzacyjnego kwotą do 200 mln zł rocznie na wypłatę odszkodowań za nieruchomości przejęte tzw. dekretem Bieruta. Takie wsparcie zostało udzielone stolicy w 2014 i 2015 r.
Komisji w radzie też nie będzie
Prezydent stolicy była również pytana, co dalej miasto ma zamiar zrobić ze sprawą reprywatyzacji w mieście wobec tego, że nie rozpoczął się audyt (jego pierwsze wyniki miały być znane do 19 grudnia), nie powstała też zapowiadana komisja w radzie miasta. Gronkiewicz-Waltz odparła, że "to, co powiedziała zostało zrobione". Jak stwierdziła, przede wszystkim zostali zwolnieni urzędnicy, którzy bezpośrednio prowadzili proces reprywatyzacji słynnej działki obok Pałacu Kultury.
- Po drugie zostało rozwiązane Biuro Gospodarki Nieruchomościami, uczyniono z tego pod zupełnie nowym kierownictwem dwa biura (...) Jeśli chodzi o audyt, będziemy to ponawiać, a jeśli chodzi o komisję, to z tego, co wiem, Rada Warszawy będzie próbowała znowu ją powołać, natomiast ona o tyle ma głębszy sens wtedy, kiedy jest (w komisji) również opozycja, natomiast opozycja do tej pory nie zgłasza chęci - powiedziała Gronkiewicz-Waltz.
Pytana o ocenę komisji weryfikacyjnej, której powołanie zapowiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, oceniła, że w konstytucji jest zapis o komisji śledczej. - I to by zupełnie wystarczyło, natomiast, co mogę powiedzieć o tej komisji weryfikacyjnej? Nie wiem, jak zobaczę ustawę, to wyrobię sobie opinię - odpowiedziała prezydent stolicy.
Na pytanie, czy w razie wezwania stawi się przed komisją, odparła: "jak będzie konstytucyjna, to się stawię, jak nie będzie konstytucyjna, to się zastanowię".
Zaczęło się od jednej działki
Wokół procesów reprywatyzacyjnych zrobiło się głośno, gdy pod koniec sierpnia w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł nt. okoliczności reprywatyzacji działki obok Pałacu Kultury i Nauki, pod dawnym adresem Chmielna 70. Miasto zwróciło ją w 2012 r. w prywatne ręce - trzech osób, które nabyły roszczenia od spadkobierców - mimo że wcześniej b. współwłaścicielowi nieruchomości, obywatelowi Danii, przyznano za nią odszkodowanie na podstawie umowy międzynarodowej.
W związku ze sprawą Chmielnej 70 i reprywatyzacji zlikwidowano Biuro Gospodarki Nieruchomościami w warszawskim ratuszu. Gronkiewicz-Waltz dyscyplinarnie zwolniła urzędników, którzy zajmowali się reprywatyzacją działki przy Chmielnej 70. Odwołani zostali też wiceprezydent Jarosław Jóźwiak, któremu podlegało Biuro Gospodarki Nieruchomościami oraz wiceprezydent Jacek Wojciechowicz, który zajmował się inwestycjami w mieście.
Na początku września na polecenie ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego powołano łącznie trzy zespoły prokuratorskie do spraw warszawskiej reprywatyzacji: w prokuraturach regionalnych - wrocławskiej i warszawskiej oraz w Prokuraturze Krajowej.
Ponadto w resorcie sprawiedliwości przygotowano projekt ustawy, na mocy której powołana ma zostać komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji. Spełni ona "rolę nowego organu administracji publicznej" i ma - jak Zbigniew Ziobro - stać na straży ochrony własności tych, "którym ta własność się należy, a została wyłudzona przez osoby nieuprawnione".
We wtorek Hanna Gronkiewicz-Waltz była gościem "Kropki nad i":
Hanna Gronkiewicz-Waltz o reprywatyzacji
PAP/kz/b
Źródło zdjęcia głównego: TVN24