- Pojawienie się nieumundurowanych policjantów w grupie ludzi, którzy na co dzień nie mają do czynienia z policją, może być niebezpieczne, dlatego że nagle człowiek, który stoi obok nas, wyciąga pałkę. Oczywiście policjant powinien się przedstawić. Oczywiście są pewnego rodzaju symbole, emblematy, które pokazują, że to policjant. Ale zanim nasz umysł zacznie działać, już następuje reakcja. I ta reakcja naprawdę może być straszna - ocenił w TVN24 były funkcjonariusz policji Dariusz Nowak. Jego zdaniem, obecność policjantów w cywilu jest w czasie zgromadzeń potrzebna, ale podejmowane przez nich działań może być ryzykowne.
Podczas środowego protestu na placu Powstańców Warszawy w tłumie doszło do przepychanek. W pewnym momencie do akcji wkroczyli zamaskowani mężczyźni z pałkami teleskopowymi i gazem łzawiącym. Część miała odblaskowe opaski z napisem "policja" na ramieniu, ale nie wszyscy. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak zdementował pojawiające się w mediach społecznościowych informacje o tym, że mogło tam dojść do ataku bojówkarzy lub pseudokibiców.
- Policjanci interweniowali wobec mężczyzny, który zaatakował wcześniej funkcjonariuszy umundurowanych. Więc zatrzymanie ze strony policjantów było podyktowane tym, żeby osoba usłyszała zarzuty związane z popełnionym wcześniej przestępstwem. Policjanci działali prawidłowo. A moment, w którym mamy od czynienia z próbą odbicia tej osoby, z którą były wykonywane czynności, wiąże się z tym, że policjanci muszą zrobić wszystko, żeby ta osoba nie została odbita, więc użyli po raz kolejny środków przymusu bezpośredniego - opisywał rzecznik KSP.
"Pojawienie się policjantów po cywilnemu to coś ryzykownego"
O ocenę działania nieumundurowanych policjantów podczas środowego zgromadzenia poproszony został były funkcjonariusz Dariusz Nowak. W rozmowie z TVN24 tłumaczył, że pałka teleskopowa jest czymś, co jest w policji dozwolone. - Już na kursach podstawowych policjant uczy się postępowania z pałką - zaznaczył.
Jak opisywał Nowak, działania grup nieumundurowanych funkcjonariuszy podczas zgromadzeń publicznych są elementem policyjnej taktyki. - Tacy ludzie są potrzebni. Oni zwykle są w takich zadymach kibicowskich i skutecznie działają. Kibole o tym doskonale wiedzą, że tacy policjanci są, czasami się nawet znają. Natomiast pojawienie się nieumundurowanych policjantów w grupie ludzi, którzy na co dzień nie mają do czynienia z policją, może być niebezpieczne, dlatego że nagle człowiek, który stoi obok nas, wyciąga pałkę. Oczywiście policjant powinien się przedstawić. Oczywiście są pewnego rodzaju symbole, emblematy, które pokazują, że to policjant. Ale zanim nasz umysł zacznie działać, już następuje reakcja. I ta reakcja naprawdę może być straszna - ocenił.
- Ktoś, kto był w tłumie, wie, jaka jest psychologia tłumu. Wystarczy jeden okrzyk, jedna reakcja i tłum zamienia się w coś wyjątkowo groźnego. Pojawienie się policjantów po cywilnemu to coś ryzykownego. Natomiast oni muszą być - zastrzegł.
Były funkcjonariusz wyjaśnił też, że podczas tego typu interwencji decyzje o użyciu środków przymusu bezpośredniego zapadają indywidualnie. Policjant podejmuje działania w oparciu o to, co dzieje się w danym momencie. - Nie ma czasu na to, aż ktoś im wyda polecenie. Podejmują decyzję, biorąc odpowiedzialność za ryzyko - mówił Nowak.
- Ja nie wiem, czy była potrzebna interwencja policjantów po cywilnemu. Czy można było zastosować inną taktykę, czyli na przykład śledzić tego człowieka i zatrzymać go w jakimś dyskretnym miejscu? Tak się czasem robi. Policjanci po cywilnemu w grupie działają tylko wtedy, kiedy muszą i nie ma innego wyjścia. Zwykle działają policjanci mundurowi, a ci wchodzą w ostateczności - opisywał były policjant.
- Ich obecność ma sens, ale działanie może być ryzykowne - podsumował.
"Protesty trwają już miesiąc, ta eskalacja narasta"
- Mamy zupełnie skrajne oceny pracy policji. W zależności od tego, kogo pytamy, ta ocena jest bardzo dobra albo bardzo zła – stwierdził Nowak. - Obawiam się, że policja jest dziś troszeczkę na zakręcie. Nieważne, co zrobi - ważne są emocje i to, kto kogo przekona do tego, że policja działała albo prawidłowo, albo też nie. Według mnie, niestety, fakty przestają mieć znaczenie – mówił.
W ocenie byłego funkcjonariusza emocje na protestach przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego zaczynają narastać. - Te protesty trwają już miesiąc. Jedna i druga strona jest bardzo mocno zmęczona. Jak obserwujemy kolejne protesty, to ta eskalacja narasta. Jest coraz więcej przypadków bardzo agresywnych, pojawiają się ranni. Obawiam się, że idziemy w tym kierunku, że te emocje będą coraz większe. Myślę, że czas powiedzieć temu: stop - zaznaczył Nowak.
- Policja nie może być kartą przetargową. Wydaje mi się, że politycy starają się przeciągnąć policję na jedną ze stron. Nie może tak być. Ci, którzy przepracowali wiele lat w policji doskonale wiedzą, że politycy prędzej czy później odchodzą, a policja zostaje. I to, jaka ona zostanie, (...) jest ważne na kolejne lata, podczas każdej innej interwencji – dodał Nowak.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24