Protest w sprawie "zagrożonych" zajęć. Ratusz: wprowadzono ludzi w błąd

Protest przed ratuszem w sprawie zajęć na Bemowie
Źródło: Lech Marcinczak / tvnwarszawa.pl
Około sto osób zebrało się przed stołecznym ratuszem, by protestować przeciwko odebraniu mieszkańcom Bemowa darmowych zajęć prozdrowotnych. Ratusz wyjaśnia, że władze dzielnicy wprowadziły mieszkańców w błąd, a zajęcia odbędą się zgodnie z planem.

W niedzielę wieczorem zarząd dzielnicy Bemowo zapowiedział protest mieszkańców w przesłanym do redakcji mailu o tytule "Zajęcia prozdrowotne zagrożone".

"Obecność Mieszkańców przed warszawskim Ratuszem ma pokazać Pani Prezydent, jak wielu osobom zależy na zajęciach prozdrowotnych w dotychczasowym kształcie. Tylko dzięki obywatelskiej postawie Mieszkańców mamy szansę uratować ten projekt" - napisano.

"Gazeta Stołeczna" podała w poniedziałek, że uczestnicy zajęć dostawali smsy z informacją o planowanej pikiecie i zachętą "każdy kto przyjdzie i pomoże, zyska pierwszeństwo w zapisach". Wiadomości podpisano "burmistrz Bemowa". Gazeta informuje także, że mieszkańcy odbierali telefony w tej sprawie.

Według ekipy Krzysztofa Zygrzaka istniało realne zagrożenie, że darmowe zajęcia dla 4 tys. osób, które od ok. 10 lat odbywają się w dzielnicy, w tym roku nie dojdą do skutku.

Ratusz uspokaja

Godzinę przed zapowiadanym protestem ratusz zorganizował konferencję prasową. Przedstawiciel pani prezydent oświadczył, że nie ma żadnego zagrożenia dla zajęć prozdrowotnych w dzielnicy.

- Jesteśmy po spotkaniu z władzami Ośrodka Sportu i Rekreacji na Bemowie. Pragnę uspokoić mieszkańców, że zajęcia prozdrowotne odbędą się tak jak w ubiegłych latach. Ośrodek Sportu i Rekreacji dostanie na to specjalną dotację - powiedział Jarosław Jóźwiak, wiceprezydent Warszawy.

Jak ratusz tłumaczy całe zamieszanie? Troską o pieniądze.

- W ubiegłych latach Bemowo organizowało te zajęcia w oparciu o OSiR oraz podmioty komercyjne. W piątek dostaliśmy od zarządu pismo, w którym nie było OSIR-u. Dlatego odesłaliśmy im dokumenty z prośbą o wyjaśnienie. Zdziwiło nas, że dzielnica nie chce organizować zajęć w oparciu o własną placówkę - tłumaczył Jóźwiak.

Wiceprezydent zapewnił mieszkańców dzielnicy, że zajęcia odbędą się zgodnie z planem. - Powinny ruszyć w przyszłym tygodniu. Co więcej, oferta będzie bogatsza, ma się pojawić korektywa - dodał Jóźwiak.

"Wolne Bemowo"

Mimo tych zapewnień, w poniedziałek przed południem na placu Bankowym pojawiło się około 100 osób.

- Przynieśli transparenty "Wolne Bemowo" i duży plakat ze swoimi postulatami. Co chwila skandują "chcemy zajęć". Na proteście przemawiał też Jarosław Dąbrowski (były burmistrz Bemowa, bohater tzw. afery bemowskiej, z którym politycznie związany jest obecnie urzędujący na tym stanowisku Krzysztof Zygrzak - red.) - relacjonuje Lech Marcinczak, reporter tvnwarszawa.pl.

Delegację protestujących przyjął wiceprezydent Warszawy. - Jarosław Jóźwiak powtórzył mieszkańcom to, co wcześniej mówił na konferencji. Wytłumaczył im, że dzielnica wprowadziła ich w błąd w sprawie zajęć - mówi Marcinczak. Wiceprezydent przeprosił mieszkańców, ze niepotrzebnie fatygowali się przed ratusz.

Wiceprezydent spotkał się z protestującymi

Konflikt trwa

Spór na linii ratusz-zarząd Bemowa trwa od miesiąca, gdy burmistrzem dzielnicy wybrano Krzysztofa Zygrzaka, współpracownika skompromitowanego tzw. aferą bemowską Jaroslawa Dąbrowskiego - obecnie przewodniczącego rady dzielnicy. Hanna Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała, że nie przekaże im pełnomocnictw, niezbędnych do sprawnego zarządzania dzielnicą. Prezydent słowa dotrzymała i w ubiegłym tygodniu ustanowiła pełnomocników dla Bemowa.

Urzędujący burmistrz Zygrzak, przegonił ich z urzędu.

Złożył także zawiadomienie do prokuratury na Hannę Gronkiewicz-Waltz w związku z podejrzeniem o popełnienie przestępstwa przez nią przekroczenia uprawnień.

W tym tygodniu ma dojść do spotkania prezydent z burmistrzem Bemowa.

Afera bemowska

Brak zaufania prezydent w stosunku do władz dzielnicy to pokłosie tzw. afery bemowskiej. Rozpętał ją były wiceburmistrz dzielnicy Paweł Bujski. Po tym, jak został odwołany, wydał oświadczenie, w którym oskarżył wiceprezydenta Jarosława Dąbrowskiego oraz władze i urzędników bemowskiego ratusza m.in. o nepotyzm, mobbing, nadużywanie władzy i niejasności przy inwestycjach. Kontrola zarządzona przez Hannę Gronkiewicz-Waltz potwierdziła część tych zarzutów. Spowodowało to lawinę dymisji i odwołań. Sprawą cały czas zajmuje się prokuratura.

jb/lulu

Czytaj także: