Rolkarz, rowerzysta czy łyżwiarz, nie ma żadnych struktur ochronnych, które mogłyby go uchronić przed nagłym uderzeniem w przeszkodę. Zabezpieczenie własnej głowy leży w zdrowym rozsądku każdego z nas. Jeżeli robią to zawodowcy, to amatorzy tym bardziej powinni to robić - mówi po czwartkowej śmierci rolkarza Maciej Chwaliński, ordynator chirurgii ogólnej i onkologicznej Szpitala Praskiego.
W czwartek na Saskiej Kępie zginął rolkarz, który przewrócił się w czasie jazdy.
- W przypadku takich urazów, kask zdecydowanie robi różnicę. To nie był uraz nosa czy żuchwy, ale bezpośrednie urazy mózgu i to są urazy, którym możemy zapobiec lub istotnie je zmniejszyć posiadając kask - podkreśla anestezjolog Justyna Leszczuk, która była jedną z kilkunastu osób, które brały udział w akcji ratunkowej zmarłego rolkarza.
Jak tłumaczy, uszkodzenie mózgu to zazwyczaj dla organizmu sytuacja "zero-jedynkowa". - Możemy sobie uszkodzić wielu różnych narządów i chirurgia ma wiele pomysłów jak to naprawiać. Możemy uszkodzić śledzionę czy klatkę piersiową i człowiek jest w stanie przeżyć i żyć w niezłej kondycji jeszcze przez długi czas. Natomiast, jeśli uszkodzimy głowę, to bardzo często medycyna nie zna żadnych sposobów, żeby pomóc człowiekowi. I to jest często śmierć na miejscu, bo tracimy organ sterujący całą resztą - wskazuje lekarka.
"Nie rozumiem"
W podobnym tonie wypowiada się inny lekarz.
- Nie rozumiem uprawiania sportu o potencjalnie wysokiej urazowości bez odpowiedniego zabezpieczenia się - podkreśla Maciej Chwaliński, ordynator chirurgii ogólnej i onkologicznej Szpitala Praskiego. - Nie do końca rozumiem to, że rolkarze rzadko stosują kaski. Na rolkach prędkości są porównywalne z dość wolno jadącym rowerem, a nawet większe. Każda dyscyplina polegająca na rozpędzaniu naszego ciała, powinna również wiązać się z jego zabezpieczeniem, bo prędkość jeszcze nikogo nie zabiła, ale nagłe hamowanie tak - dodaje.
Doktor Chwaliński wyjaśnia też, co dzieje się z naszą głową, kiedy uderzy o podłoże.
- Dochodzi do nagłego wyhamowania pędu i przemieszczenia się struktur mózgowia wewnątrz twardej skorupy czaszki. Mamy zarówno obrażenia wewnątrzczaszkowe spowodowane bezpośrednim uderzeniem mózgu, jak i uderzenia z odbicia, zupełnie po przeciwległej stronie urazu. Sama twardość i niewielka elastyczność czaszki powoduje, że w przypadku najmniejszych krwawień szybko dochodzi do wzrostu ciśnienia w obrębie czaszki i jedyną rzeczą, która może ulec zmniejszeniu objętości jest nasz mózg - podkreśla lekarz.
"Zabezpieczenie głowy leży w zdrowym rozsądku"
- Rolkarz, rowerzysta czy łyżwiarz, nie ma żadnych struktur ochronnych, które mogłyby go uchronić przed nagłym uderzeniem w przeszkodę. Zabezpieczenie własnej głowy leży w zdrowym rozsądku każdego z nas. Jeżeli robią to zawodowcy, to amatorzy tym bardziej powinni to robić - zaznacza doktor Chwaliński.
Doktor Justyna Leszczuk przytacza też historię ze swojego lekarskiego doświadczenia. - Mam w pamięci 4-letniego chłopca, który nawet nie był na żadnym pojeździe, tylko się przewrócił i niefortunnie uderzył głową w krawężnik. Ratowaliśmy go kilka tygodni, ale skończyło się to źle. I to był wypadek z poziomu człowieka i bez żadnej prędkości - podkreśla.
- Wybierając kask, podejmujemy decyzję, czy ma nam pęknąć kask, czy pęknąć czaszka - podsumowuje lekarka.
Jaki kask wybrać?
Podstawowym kryterium wyboru kasku jest jego waga. - Im lżejszy, tym lepszy. Nasza głowa i tak jest stosunkowa ciężka w stosunku do zaczepu, czyli szyi. Siły bezwładności oddziałujące na głowę przy hamowaniach są dość duże, dodatkowe obciążanie głowy dużym, ciężkim kaskiem spowoduje, że te naprężenia działające na kark i szyję będą znacznie większe, więc jakość kasku poznaje się po wadze - wskazuje ordynator. Druga, ogólna uwaga od lekarzy, nie tylko dla osób jeżdżących na rolkach - pod kask nie zakładamy żadnych innych rzeczy. - Kask jest zaprojektowany w ten sposób, że ma bezpośrednio przylegać do głowy. Widziałem, że na przykład jeżdżąc na nartach, kiedy jest zimno, pod kask zakłada się jeszcze czapkę. Ten kask staje się wtedy bezużyteczny - akcentuje doktor Chwaliński.Należy też mieć na uwadze, że nie ma czegoś takiego jak uniwersalny kask. - Kaski są przeznaczone dla danych dyscyplin sportu i są atestowane. Kask bez atestu nie spełnia najprawdopodobniej swoich wymogów, jak również kask narciarski nie sprawdzi się na przykład na rowerze. Poszczególne kaski są inaczej opracowywane, biorąc pod uwagę charakterystykę upadków czy urazów dla danego sportu - tłumaczy doktor.
- Tak naprawdę, koszt kasku w porównaniu z kosztem sprzętu sportowego, to jest znikoma część, więc wykręcanie się dodatkowym kosztem jest bez sensu - kończy doktor Leszczuk.
mp/pm