Jak wyjaśnił, tak się powinno robić z dwóch powodów. - Po pierwsze zagrożenie terrorystyczne to nie są przelewki. To są bardzo poważne rzeczy i do nich trzeba podchodzić bardzo poważnie, bo jak pokazują wydarzenia z Paryża czy z Brukseli, jeśli pewne rzeczy się bagatelizuje, to może dojść do tragedii - wyjaśnił.
- Po drugie nie można dezorganizować służb pracujących w portach lotniczych, gdyż jest to bardzo ważne miejsce strategiczne dla bezpieczeństwa Polski. Jeśli więc ktoś dopuszcza się takiego czynu, powinna ta sytuacja ulec od razu weryfikacji - dodał.Mecenas założył, ze jedna konkretna osoba zadzwoniła i był to głupi żart. - W związku z tym i porty lotnicze i wszystkie inne służby zaangażowane w sprawę oprócz domagania się ustalenia sprawcy i wszczęcia procedury karnej, powinny rozważać pozwy cywilne, gdyż takie osoby nie mogą czuć się bezkarnie, że do niczego złego nie doszło - powiedział.
Pijany zadzwonił ze swojego telefonu
W niedzielę wieczorem wówczas nieznany wtedy sprawca wywołał alarm na lotnisku w Modlinie. Ewakuowano ponad 800 osób. Służby nie znalazły ładunków wybuchowych.
Bardzo szybko ustaliły natomiast, skąd dzwoniła osoba, która najprawdopodobniej chciała sobie zażartować. Na miejscu policja zastała świąteczną imprezę. Ponieważ nie można było ustalić, kto z obecnych dzwonił, do wyjaśnienia zatrzymano 21 osób, które najpierw wytrzeźwiały, a potem zostały przesłuchane.
We wtorek rano policja poinformowała, że w areszcie wciąż przebywa jedna osoba a pozostałe zwolniono do domów. - Jest nią 28-letni mężczyzna - doprecyzowano.
Mężczyzna około 11 został przyprowadzony do prokuratury. Tam usłyszy zarzut wywołania fałszywego alarmu bombowego. Jak mówiła na antenie TVN24 reporterka Katarzyna Drozd, materiał dowodowy jest bardzo mocny. Między innymi policja ma numer telefonu z którego dzwonił, a dzwonił ze swojej komórki.
Mężczyźnie grozi 8 lat więzienia.
su/r