11 wierszy znakomitej, choć zapomnianej poetki Anny Świrszczyńskiej znalazło się na płycie "Jestem przestrzeń" wydanej przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Zaśpiewała Monika Borzym, muzykę napisał Mariusz Obijalski, a gościnnie zagrał sam John Scofield. W piątek koncertowa premiera albumu, a w sobotę we "Wstajesz i weekend" rozmawiali o nim Agnieszka Glińska i Jan Ołdakowski.
- Płyta oparta jest na poezji, na wierszach Anny Świrszczyńskiej, które są zdecydowanie za mało znane w naszym przekonaniu, stąd ten projekt. To wybitna, wielka, fenomenalna, polska poeta, która przeżyła cały XX wiek, była również uczestniczką Powstania Warszawskiego. To wiersze głęboko przejmujące, opowiadające świat z kobiecej perspektywy, niepretensjonalne, nieegzaltowane, proste i komunikatywne - mówiła Agnieszka Glińska, reżyserka i kierowniczka artystyczna projektu "Jestem przestrzeń".
- Anna Świrszczyńska miała to szczęście, że jako poetka powstańcza, przeżyła powstanie, kiedy większość wybitnych poetów zginęła. Ona mogła powstanie opowiedzieć później, tom z wierszami dotyczącymi powstania wydała w 1974 roku. To pisanie z perspektywy czasu jest dojrzalsze, mądrzejsze – dodał Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Językiem sztuki o historii
To kierowana przez niego placówka jest wydawcą płyty. Także na jej terenie 28 lipca o godz. 21 odbędzie się uroczysty koncert. Będzie też można kupić sam krążek.
Muzykę na "Jestem przestrzeń" skomponował, zaaranżował oraz wyprodukował pianista Mariusz Obijalski. W nagraniu wzięli udział goście specjalni: John Scofield, jeden z najwybitniejszych gitarzystów jazzowych naszych czasów, Wojciech Waglewski, lider Voo Voo i Mitchell Long, amerykański specjalista od jazzu, bluesa i world music.
Muzeum co roku wydaje płytę inspirowaną Powstaniem Warszawskim. Tradycją obchodów rocznicy jest także spektakl teatralny, do którego zapraszany jest co roku inny reżyser - tym razem będzie to Iwan Wyrypajew.
- Język sztuki jest idealny do opowiedzenia o takim wydarzeniu jak Powstanie Warszawskie, bo ono jest wielowątkowe, z jednej strony trzymamy kciuki za powstańców, którzy są piękni i z powodów moralnych mówią "nie" totalitarnemu złu, z drugiej strony - jest tam na końcu klęska – opowiadał Ołdakowski.
Bez pretensji i patosu
Rok temu to właśnie Glińska stworzyła spektakl, który miał premierę 1 sierpnia. Wtedy też pierwszy raz użyła poezji Świrszczyńskiej.
- Bardzo nam się to spodobało. Dlatego zaproponowaliśmy zrobienie płyty duetowi. Poza Agnieszką Glińską, zaprosiliśmy Monikę Borzym, wschodzącą gwiazdę polskiej muzyki jazzowej. Śpiewa świetnie, jej poprzednia płyta była dla mnie objawieniem. Zbudowaliśmy duet, przyciągnęliśmy także innych gości, m.in. John Scofield jest instrumentalistą na tej płycie - wyjaśniał dyrektor.
Reżyserka zastrzegła, że albumu, który powstał, nie można wpisywać w ogniskowy nurt poezji śpiewanej ze wszystkimi jego pretensjonalnymi konotacjami.
- Tam nie ma żadnego patosu, tam jest niepokojący, drastyczny opis. Na tej płycie nie ma wyłącznie powstańczych wierszy, spektrum jest szerokie. Spośród 11 tylko dwa pochodzą z tomu "Budowała, barykadę", reszta głównie z tomu "Jestem baba" opowiadającego o kobiecym doświadczeniu - zastrzegła Glińska.
Całość rozmowy we "Wstajesz i weekend":
Zdjęcie na stronie głównej: Maksym Rudnik i Marek Michalski/MPW
b/r