Posłowie już wzięli przepisy pod lupę. Chodzi o ustawę o gospodarce nieruchomościami. SLD chce ją zmienić tak, aby podwyżki mogły wynieść maksymalnie 20, a nie jak do tej pory kilkaset procent.
Receptą na sukces mają być częstsze wyceny gruntów. Teraz samorządy tłumaczą, że wartości terenów nikt nie zmieniał od lat. Dlatego Sojusz proponuje, by nie odbywało się to rzadziej niż co trzy lata. To ma zapobiec drastycznym skokom cen.
- To było niedopuszczalne, ponieważ w ten sposób samorządy szukały kasy. Szukały pieniędzy w naszych kieszeniach – oburza się Tomasz Kalita, rzecznik prasowy SLD.
Opozycja i rząd mają swoje projekty
Pomysł SLD ma dużą szansę powodzenia, ponieważ rządząca Platforma chce dalej nad nim pracować. Sceptyczna jest jednak opozycja. Prawo i Sprawiedliwość złożyło w Sejmie konkurencyjny projekt. Zdaniem Beaty Szydło, wiceprezes partii, projekt lewicy ma jeden poważny minus.
Podwyżki cen gruntów wynikają bowiem z tak zwanych operatów szacunkowych - czyli wycen gruntów sporządzanych przez niezależnych ekspertów. Trudo więc będzie ingerować w ceny i z góry narzucić 20 proc. granicę podwyżek. - Czy założymy 20, 30 czy 40 procent to możemy się tak licytować, ale to nie rozwiązuje problemów ani samorządów ani właścicieli gruntów – ocenia posłanka.
Projekt nowej ustawy proponowanej przez SLD jest już w Sejmie po pierwszym czytaniu. Jeśli opiniowanie projektu w komisjach sejmowych pójdzie sprawnie to posłowie będą mogli nad nim głosować za kilka miesięcy. Swoją ustawę w tej sprawie zapowiada także rząd.
Michał Traczbf