W niedzielę wieczorem, podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza zaatakował nożem 27-letni Stefan W. Dzień później prezydent Gdańska zmarł w szpitalu.
Po tym zabójstwie pojawiły się pytania o bezpieczeństwo prezydentów największych miast.
Piskorski miał ochronę
Ochronę jeszcze w 1999 roku na kilka dni dostał ówczesny prezydent Warszawy Paweł Piskorski. Policja otrzymała anonim, że prezydent zostanie zabity, ponieważ organizuje imprezę sylwestrową na "ziemi świętej". Tak się wyraził autor pogróżek.
Piskorskiego ochraniali wtedy policjanci i strażnicy miejscy.
Dziś były prezydent komentuje: - Nie wyobrażam sobie stałej ochrony prezydenta czy burmistrza. Nie można się oddzielać kordonem policji od obywateli. To jest sprzeczne z ideą samorządności - mówi w rozmowie z tvnwarszawa.pl Paweł Piskorski.
Przyznaje jednak, że praca na stanowiskach samorządowych może wiązać się z "podwyższonym ryzykiem". - W takich sytuacjach oczywiście powinna się odbywać ochrona, ale doraźnie, a nie na stałe. Prezydenci czy burmistrzowie powinni mieć ufność, że nic złego się nie stanie. Ochrona incydentalna "tak", oddzielenie się od wyborcy "nie" - kończy Piskorski.
Gronkiewicz-Waltz poprosi o ochronę
Była prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz w rozmowie z Wirtualną Polską zapowiedziała, że ponownie zwróci się do ministra spraw wewnętrznych i administracji o ochronę. Przyznała, że była już doraźnie chroniona. Przed laty miała też stałą ochronę jako prezes Narodowego Banku Polskiego.
- Myślę, że po tych wszystkich działaniach, ja też miałam taki, muszę powiedzieć to pierwszy raz, incydent nieprzyjemny wczoraj na uczelni. I ja napiszę list do ministra Brudzińskiego, żeby mi ochronę przynajmniej na jakiś czas przydzielił - mówiła w poniedziałek w rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski.
W listopadzie ubiegłego roku policjanci Biura do Walki z Cyberprzestępczością KGP i Komendy Stołecznej Policji zatrzymali osobę, która na popularnym serwisie społecznościowym zamieściła groźby pozbawienia życia skierowane pod adresem ówczesnej prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Jak informowała wówczas policja, 6 i 7 listopada w internecie pojawiły się posty zamieszczone przez internautę związane z decyzjami w sprawie Marszu Niepodległości.
- Oczekiwałam, że ta ochrona będzie. Była jeden dzień. Potem, jak znaleziono tę osobę, to automatycznie mi te ochronę zlikwidowano. Uważam, że jeszcze powinna być przez tydzień - podkreśliła. - Nie oczekuję, że będę miała [ochronę - red.] na stałe - dodała.
- Miałam przez dziewięć lat ochronę, jako prezes NBP. Nie jestem miłośnikiem ochrony, bo to bardzo ogranicza też takie poczucie wolności i swobody. Ale czasami, jeżeli jest zagrożenie, to warto ją mieć - tłumaczyła Gronkiewicz-Waltz.
"Nie można się poddać"
Obecny prezydent Rafał Trzaskowski z ochrony, przynajmniej na razie, nie zamierza korzystać.
- Nie można się poddać bojaźni czy jakiemuś terrorowi. Trzeba dalej funkcjonować, tak jak się funkcjonowało do tej pory. Co nie znaczy, że nie trzeba być ostrożnym - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską. - Nie korzystam z ochrony, bo taka nie przysługuje prezydentom [miast - red.]. Jeżdżę bardzo często metrem, bo po prostu jest szybciej dostać się do pracy. Normalnie chodzę po ulicach. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby chodziła ze mną ochrona - mówił.
Z kolei rzecznik prezydenta Kamil Dąbrowa stwierdził w poniedziałek przed południem w rozmowie z "Gazetą Stołeczną": - Prezydent Trzaskowski nie zmienia swojego zachowania. Do pracy dziś przyjechał metrem. Nie planujemy osobistej ochrony dla prezydenta.
Po zabójstwie prezydenta Gdańska ulicami Warszawy przeszła manifestacja:
Manifestacja na placu Defilad
Manifestacja na placu Defilad
kz/PAP/pm