- 176 osób zostało doprowadzonych na komisariaty po burdach, do jakich doszło w Warszawie w Święto Niepodległości - poinformował w poniedziałek rano rzecznik Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Sokołowski. Rany odniosło 22 funkcjonariuszy, trzech z nich trafiło do szpitala.
- Do jednostek policji w związku z wczorajszymi marszami doprowadziliśmy do tej chwili 176 osób. Część z nich została wylegitymowana i zwolniona do domu. Są to osoby, które będą odpowiadać za wykroczenie, bądź też musimy poczekać na dokładną analizę nagrań monitoringu - powiedział rzecznik w programie "Wstajesz i Wiesz" w TVN24.
Doprowadzone osoby są rozliczane pod kątem wykroczeń czy też przestępstw, które popełnili, bądź też udziału w poszczególnych incydentach - powiedział PAP Sokołowski. Jak dodał, są podejrzewane m.in. o przestępstwa takie jak niszczenie mienia czy czynny atak na funkcjonariuszy lub wykroczenia polegające np. na odpalaniu lub posiadaniu rac.
Dla tych osób policja będzie prosić prokuraturę o areszt. - Mamy wiele ciekawych materiałów. Będziemy identyfikować kolejne osoby, jeżeli sami ich nie rozpoznamy, chcielibyśmy aby prokuratura wyraziła zgodę na publikację ich wizerunków - dodał.
Według dotychczasowych danych policyjnych osoby zatrzymane w tym roku po zajściach 11 listopada to wyłącznie Polacy.
Ranni policjanci- Ranionych policjantów mieliśmy łącznie 22, z czego trójka została w szpitalu, a pozostali po opatrzeniu ran zostali zwolnieni do domu - powiedział Sokołowski.
Jak poinformował rzecznik na antenie TVN24 były to głównie urazy rąk, nóg, głowy od rzucanych w stronę funkcjonariuszy rac i kamieni. - Wiedzieliśmy jak chuligani chowają do kieszeni oderwane kostki brukowe - powiedział rzecznik.
Jeszcze w niedzielę służby informowały, że w sumie poszkodowane zostały 24 osoby, w tym ośmioro policjantów. Sześć osób trafiło do szpitali - mówiła wtedy rzeczniczka wojewody mazowieckiego Ivetta Biały.
Zamieszki podczas marszu W niedzielę około 16.00 doszło w centrum Warszawy do burd, niedługo po rozpoczęciu Marszu Niepodległości, organizowanego m.in. przez działaczy Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego. Na ul. Marszałkowskiej w stronę policji poleciały race, petardy, kamienie, kostki brukowe, kosze na śmieci i butelki. Jak relacjonował w niedzielę rzecznik KSP asp. Mariusz Mrozek, w pewnym momencie na czele marszu zebrała się grupa chuliganów, którzy dążyli do wywołania zamieszek, byli agresywnie nastawieni do innych osób, w tym do policjantów m.in. atakowali funkcjonariuszy. - Policja była zmuszona do użycia broni gładkolufowej i miotaczy gazu pieprzowego - dodał.
Nad bezpieczeństwem mieszkańców Warszawy i osób manifestujących w Święto Niepodległości czuwało w niedzielę kilka tysięcy funkcjonariuszy z komendy stołecznej, wspieranych przez policjantów z innych komend wojewódzkich. Natomiast przed Marszem Niepodległości w okolicach placu Bankowego policja ochraniała demonstrację antyfaszystów organizowaną przez Porozumienie 11 Listopada - oddzielała demonstrantów od kilkudziesięcioosobowych grup młodych ludzi, którzy nieli flagi narodowe i szaliki w biało-czerwonych kolorach.
Zamieszki rok po rokuDo burd na ulicach Warszawy w Święto Niepodległości doszło kolejny rok z rzędu. W 2011 r. po starciach z policją zatrzymano 210 osób, z czego niemal połowę stanowili obcokrajowcy, głównie z Niemiec. Zostało wówczas lekko rannych 40 policjantów, 22 z nich udzielono pomocy medycznej. Do szpitali przewieziono 29 osób. Zniszczonych zostało 14 radiowozów, na pl. Na Rozdrożu spalono dwa samochody TVN, uszkodzono też wozy m.in. Polsatu i Polskiego Radia. W 2010 r. także doszło do starć. Interweniowała policja, zatrzymano 33 osoby, ranny został jeden funkcjonariusz.
ZAMIESZKI PODCZAS MARSZU:
Początek zamieszek
Lecą race, policja zatrzymuje uczestnika marszu
Policja używa gazu
PAP/su//ec