Tłumy na przystankach przy Dworcu Wileńskim, ścisk w autobusach, tramwajach i rozgoryczeni współpasażerowie – w piątek rano spróbowaliśmy to wszystko ominąć szerokim łukiem linii kolejowej. - Wydaje mi się, że obecnie pociąg jest dobrą alternatywą dla autobusów, które stoją w korkach – przekonywała Donata Nowakowska, rzeczniczka Kolei Mazowieckich, więc daliśmy się namówić.
"Kolej Mazowiecka chyba żartuje?"
By sprawdzić, czy propozycja rzeczniczki jest poważna, wybraliśmy się w godzinach szczytu na stację Warszawa Wschodnia. Choć internauci przestrzegali, że "Pani z KM nie wie co mówi", a "pociągami KM i SKM jeździ się na śledzia", punktualnie o 7:18 zameldowaliśmy się na peronie 6. Idealnie, by załapać się na spóźniony o 15 minut skład do Żyrardowa przez Warszawę Centralną.
Chyba nie...
Na wersal w postaci miejsca siedzącego nie było co liczyć, ale wbrew zapowiedziom internautów nie było też mowy o jeździe na śledzia. Miejsce stojące moglibyśmy znaleźć bez rozpychania się łokciami. Nie skorzystaliśmy jednak i postaliśmy na Wchodnim blisko godzinę, obserwując kolejne pociągi i rozmawiając z pasażerami.
fot. Dawid Krysztofiński/Tvnwarszawa.pl
Pasażerowie chwalą kolej
Okazali się dużo łaskawsi dla KM niż internauci: - W pół godziny można być w centrum z każdego miejsca na Pradze. Na Wileńskim ludzie się błąkają. Nie wiedzą, co i jak, a tu przynajmniej jest pewność, że się wyjedzie. Autobusy przy Dworcu Wileńskim jeżdżą dość rzadko. Pociągi z większą częstotliwością – mówili pasażerowie, których spotkaliśmy. Większość ostrożnie chwaliła KM, uznając luksus miejsca stojącego za wystarczający.
Kolejne pociągi, które nas mijały, tak jak pierwszy, zachęcały pustymi przestrzeniami przedziałów. O 8:15 wsiedliśmy do składu SKM-ki i ruszyliśmy na lewy brzeg. Nogi nie zdążyły nas rozboleć. Po kilku minutach bezawaryjnie dotarliśmy do dworca Warszawa Powiśe.
Mieliśmy duże szczęście? Ten piątek był jakiś wyjątkowy? Jeśi macie inne doświadczenia, to napiszcie nam o tym, bo według nas propozycja KM okazała się poważna i skorzystać z niej warto.
BARTOSZ ANDREJUK