Pies podwieszony za szyję do traktora. Policja zatrzymała kierowcę

Przewożony pies
Źródło: Fundacja Zwierzęc Polana
Podwieszonego na wysięgniku traktora psa nagrała wolontariuszka fundacji pomagającej zwierzętom. Sprawą zajęła się policja. Nie wiadomo, czy zwierzę żyło w czasie przewożenia.

O całej sytuacji poinformowała na swoim facebookowym profilu Fundacja Zwierzęca Polana. Z ostrzeżeniem, że nagranie "jest drastyczne".

"Zakrwawiony łeb"

Na krótkim film widać jadący traktor i podwieszonego z tyłu pojazdu psa. Zarejestrowała go wolontariuszka, która chce zachować anonimowość.

- To wydarzyło się w piątek 11 sierpnia około godz. 21. Jechaliśmy z Lublina do znajomego na działkę. Jadąc od strony Osiecka w stronę Natolina wjechaliśmy do lasu i zauważyliśmy ciągnik. Minął nas i mój znajomy zauważył, że z tyłu coś wisi - relacjonuje.

W pierwszej chwili myśleli, że to sarna. Zawrócili i wówczas zauważyli, że to pies. Przez pewien czas jechali za nim. Jak podkreśla wolontariuszka, nie było możliwości wyprzedzenia i zatrzymania ciągnika na wąskiej, leśnej drodze. Całe zdarzenie nagrywała i zadzwoniła na 112. I zaznacza, że po pewnym czasie, ze względu na zły stan drogi, musieli zrezygnować z jazdy za traktorem.

- Pies miał zakrwawiony łeb. Nie jestem w stanie stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że żył – podkreśla.

"Jest w areszcie"

Sprawą zajęła się policja. Wolontariuszka spisała numery rejestracyjne. Podała funkcjonariuszom. Ale jak podkreśla, prawdopodobnie źle je spisała pod wpływem emocji. Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania kierowcy traktora. I znaleźli mężczyznę.

Został zatrzymany. - To 57-letni mężczyzna. Jest podejrzewany o zabicie psa, to jest o czyn z artykułu 35 ustawy o ochronie zwierząt. Grozi za to do dwóch lat więzienia - mówi komisarz Monika Brodowska z sekcji prasowej Komendy Stołecznej Policji.

57-latek jest w policyjnym areszcie. Policja ustala okoliczności zdarzenia i zbiera dowody. W sprawie będzie musiał się wypowiedzieć również biegły z zakresu weterynarii.

Fundacja poinformowała również, że wolontariuszka usłyszała od policji, że robią burzę, "a być może właściciel po prostu jechał pochować psa".

"Komendant KPP w Otwocku zlecił przeprowadzenie czynności wyjaśniających w sprawie rozmowy wolontariuszki z policjantem z KP Karczew" - poinformowała tvnwarszawa.pl asp.szt. Anna Wasilewicz z komendy w Otwocku.

ran/pm

Czytaj także: