Zadymione puby, zaciągający się dymkiem goście restauracji - to obrazki, które właśnie przechodzą do historii. Zamiast tego będziemy mieć popielniczki na zewnątrz i zmarzniętych gości pubów wyskakujących "na jednego". Czy liczba palaczy zmaleje? Sądząc po opiniach samych zainteresowanych, szanse są raczej niewielkie.
Tak czy inaczej, za palenie w lokalu bez osobnej sali dla nałogowców grozi od poniedziałku 500 złotych mandatu.
"To skandal!"
- Niektórzy ludzie denerwują się, że nie mogą palić papierosów - przyznaje Jacek Szewczuk, barman z jednego z warszawskich pubów. Potwierdzają to sami palacze. - To jest jakieś nieporozumienie. Wręcz skandal - mówi Laura Łącz, aktorka. - Odgórnie ktoś mi mówi, żeby przestać chorować. To tak jakbym miał zapalenie płuc czy gruźlicę i ktoś by mi powiedział "koniec z gruźlicą" - kpi aktor Jan Nowicki.
- Wprowadzenie zakazu, to bardzo ważny dzień dla zdrowia Polaków, dla zdrowia publicznego - odpowiada jednak Marek Haber z ministerstwa zdrowia.
Ustawa wprowadza zakaz palenia nie tylko w barach czy restauracjach, ale także w środkach transportu publicznego, na przystankach komunikacji miejskiej i dworcach oraz w pociągach, a także w miejscach zabaw dzieci, szkołach i uczelniach, zakładach opieki zdrowotnej, placówkach wypoczynku i kultury, i w końcu w obiektach sportowych.
- Ona nie zakazuje palenia, nie wyłącza papierosów z listy legalnych używek. Natomiast mówi dokładnie "nie pal wśród niepalących" - twierdzi Jan Olgebrand, zastępca Głównego Inspektora Sanitarnego.
Kary za palenie
Dymek w niedozwolonym miejscu może oznaczać dla palącego grzywnę nawet do 500 złotych. Na razie karać mandatami może jednak tylko policja. Straż miejska wciąż czeka na dodatkowe uprawnienia. Nie oznacza to jednak, że strażnicy są wobec palacza bezbronni. - Interwencja może skończyć się pouczeniem, wydaniem polecenia lub skierowaniem sprawy do sądu - tłumaczy Monika Niżniak, rzecznik straży miejskiej.
Wątpliwości budzą przepisy, które nie określają na przykład, jak daleko od placu zabaw można zapalić. Wiadomo natomiast, że palić na pewno będzie można w palarniach - w przypadku pubów czy klubów muszą to być oddzielne pomieszczenia, zamknięte i wentylowane.
W innych krajach się przyjęło
Nowe przepisy to również ostrzeżenie dla właścicieli lokali. Kary czekają tych, w których zabraknie informacji o zakazie palenia albo o wyznaczonym do tego miejscu. Może to ich kosztować nawet 2 tys. zł. - Na początek będziemy pilnowali, żeby powywieszali informacje o zakazie, to zrobimy na pewno - obiecuje Olgebrand.
Specjaliści przytaczają zaś przykłady innych europejskich państw, w których już wcześniej wprowadzono ograniczenia dla palaczy. W większości nowe regulacje szybko się przyjęły i nie zmniejszyły liczby klientów w pubach i klubach. - Po wprowadzeniu takiego prawa, które powoduje, że nie palimy w miejscach publicznych, poparcie wzrasta - zauważa Paulina Miśkiewicz, dyrektor biura Światowej Organizacji Zdrowia w Polsce.
Cyprian Jopekran/roody