Pożegnalne seanse "Miasta 44" trwały od piątku. Ostatni zaplanowany został na niedzielę przed godz. 22.00. Dwie godziny wcześniej przed kinem pojawili się protestujący przeciwko likwidacji kina i powstaniu w tym miejscu dyskontu spożywczego.
Znicze przed kinem
- Okazja smutna, ale atmosfera wspaniała, bardzo fajne przedsięwzięcie młodych ludzi i duże ukłony w ich kierunku, że tak prężnie i z determinacją działają - mówili nam mieszkańcy zebrani pod kinem.
- Kino umiera, mimo, że jest rentowne i ludzie je kochają. Warszawiacy pokazali, że nie chcą tu dyskontu. To kino jest wyjątkowe, a nam w zamian proponuje się coś banalnego, co można znaleźć na każdym kroku - powiedział Jan Śpiewak ze stowarzyszenia Miasto jest Nasze w rozmowie z tvnwarszawa.pl.
Kilkadziesiąt osób stało w deszczu, by wspólnie skandować "Nie dla Biedronki", palić znicze, wspominać i śpiewać przedwojenne szlagiery.
Odbył się też happening. Jego uczestnicy odegrali atak papierowymi mieczami na budynek kina:
Papierowe biedronki i insceniazcja
Przedwojenne szlagiery w wykonaniu kabaretu "Hura"
5 653 513 widzów w 18 lat
- Pada deszcz, atmosfera jest żałobna, jest jak na pogrzebie - powiedziała jedna z mieszkanek ul. Żelaznej.
Przed seansem widzowie robili pamiątkowe zdjęcia, wspominali lata świetności i historię kina.
- Przychodziłem tu z ojcem na poranki - mówił nam stojący w kinowym korytarzu mieszkaniec Woli.
- A ja z dziećmi na seanse szkolne - dodała nauczycielka z podstawówki na Śródmieściu.
Przed projekcją głos zabrał dyrektor.
- Femina przetrwała powstanie i czasy PRL. Legła teraz - w czasach komercji. Byłem dyrektorem tego kina przez 18 lat. Kończymy wynikiem 5 653 513 widzów. Bardzo państwu dziękuję - tymi słowy Edward Durys pożegnał swoich widzów.
Sala była pełna. Niektórzy oglądali film, siedząc na schodach.
W poniedziałek demontaż kina
Jeszcze po zakończeniu seansu część widzów została na swoich miejscach. Wielu ocierało łzy.
Tymczasem, wraz z końcem filmu, historia Feminy też dobiegła końca. - Nie mogę sobie wyobrazić, że jestem ostatnią osobą, która wychodzi z tego kina - mówiła nam młoda dziewczyna.
Po północy po raz ostatni zgasły kinowe reflektory. W poniedziałek ok. 9.00 rano ma rozpocząć się demontaż krzesełek i całego wyposażenia sal.
Czytaj więcej o historii kina Femina
Miłość, walka i śmierć
Fabuła "Miasta44", które Komasa wyreżyserował na podstawie własnego scenariusza, koncentruje się wokół losów dwójki młodych bohaterów - "Biedronki" (jej rolę zagrała 18-letnia Zofia Wichłacz) i Stefana (23-letni Józef Pawłowski).
- To paradoks, że akurat taki pseudonim ma bohaterka filmu. Nazywajmy ją po prostu Alicją - powiedział dyrektor Durys tuż przed rozpoczęciem projekcji.
"Biedronka", czyli Alicja, pochodzi z rodziny o ziemiańskich korzeniach, mieszka w dworku pod Warszawą. Na początku filmu przebywa poza miastem i tak naprawdę jest obok wojny, nie doświadcza terroru, przez który przechodzą warszawiacy.
Rodzice chcą zapewnić jej ciepło i bezpieczeństwo. Alicja ma wszystko - pozornie, ponieważ jednak czegoś jej brakuje. Dziewczyna podejmuje, po raz pierwszy w życiu samodzielnie, bardzo ważną decyzję - idzie do Powstania.
Nastolatka trafia do konspiracji - i poznaje wówczas Stefana - a następnie bierze udział w powstaniu jako sanitariuszka.
Stefan przykuwa uwagę Alicji. "Biedronka" dowiaduje się, że Stefan opiekuje się swoją rodziną. Jego ojciec, oficer, zginął na początku wojny.
Stefan został sam z matką, aktorką, i młodszym bratem. Następnie zaangażował się w działalność konspiracyjną, a potem, wbrew woli matki, poszedł do Powstania.Wśród innych bohaterów "Miasta44" są: odważna dziewczyna z robotniczej rodziny z Woli - łączniczka Kama (w jej roli Anna Próchniak), która tak jak "Biedronka" kocha się w Stefanie, żołnierz AK "Kobra" (Tomasz Schuchardt), który podczas powstania bierze ślub z ukochaną Beatą (Karolina Staniec) oraz "Miki" (Grzegorz Daukszewicz), żołnierz AK, przed powstaniem student politechniki.
Rodzina "Mikiego" w czasie okupacji dawała schronienie Żydom, za co zapłaciła życiem. Losy tego bohatera powiązane są z losem Adama (Jan Kowalewski), 16-letniego żydowskiego chłopca, którego bliskich zamordowano podczas wojny.
Ważną postacią w filmie jest ponadto Janek Góralski "Góral" (Maurycy Popiel), dowódca oddziału, do którego wcielony zostaje Stefan.
... i 5 tysięcy ton gruzu
Zdjęcia, za które odpowiadał operator Marian Prokop, kręcono w 2013 r. w Warszawie i okolicach, a także w Łodzi, we Wrocławiu oraz w Walimiu i Świebodzicach na Dolnym Śląsku. Aktorom towarzyszyło ponad 3 tys. statystów. Budową dekoracji zajęło się 10 ekip, które do zainscenizowania zniszczonego miasta użyły 5 tys. ton gruzu.
Katarzyna Śmierciak k.smierciak@tvn.pl, PAP //mz