Legia wygrała wszystkie trzy mecze ligowe w tym roku i była zdecydowanym faworytem meczu z Termaliką. Pewni siebie warszawianie musieli jednak przełknąć bardzo gorzką pigułkę i wracają na tarczy z maleńkiej Niecieczy.
Koszmarny błąd obrony
Początek spotkania nie zwiastował sensacji. Jako pierwszy bramce gospodarzy zagroził Ondrej Duda. Jego strzał minimalnie minął prawy słupek. Jeszcze bliżej powodzenia był Nemanja Nikolić. Węgier technicznie uderzył z linii pola karnego, ale trafił w poprzeczkę. Legia przez pierwsze pół godziny meczu oddała osiem strzałów na bramkę rywali, ale wszystkie były niecelne. Kiedy wydawało się, że gol dla warszawian jest tylko kwestią czasu, Termalica objęła prowadzenie. Można jednak powiedzieć, że był to podarunek od legionistów. Do wstrzelonej w pole karne piłki biegli Michał Pazdan i Arkadiusz Malarz. Reprezentacyjny obrońca tak niefrasobliwie podał głową do bramkarza, że piłka odbiła mu się od nogi i trafiła do Wojciecha Kędziory. Napastnik Słoników mógł spokojnie wpakować futbolówkę do pustej bramki.
Konsternacja po przerwie
Po zmianie stron Legia ruszyła z animuszem. Termlica grała jednak spokojnie i ku zaskoczeniu wszystkich w 52 minucie podwyższyła prowadzenie. Po bardzo składnej akcji z prawego skrzydła dośrodkował Dalibor Pleva, do piłki doszedł Patrik Misak i strzałem z powietrza wpakował ją do siatki. W tym momencie Legia nie miała już nic do stracenia i zaczęła atakować całą drużyną. Jej akcje były jednak bardzo chaotyczne. Z kolei miejscowi mogli podwyższyć prowadzenie po szybkich kontrach. Kędziora przegral w sytuacji sam na sam z Malarzem, a Elvis Bratanović tak długo składał się do strzału przed bramką gości, że został zablokowany. Tuż przed końcem spotkania Legię dobił Dawid Plizga. 3:0 dla Termaliki!
Czytaj także na sport.tvn24.pl
dasz