Ogród Dolny to ostatni rozdział zmian po wschodniej stronie Zamku Królewskiego. Dekadę temu, po wieloletnim remoncie, oddano do użytku Arkady Kubickiego. Potem odnowiono i oświetlono elewację samego zamku. Od 2015 roku można korzystać z pięknego barokowego Ogrodu Górnego, a na 11 maja zaplanowano otwarcie ogrodu między arkadami a Wisłostradą. Fontanny, szpalery roślin, rabaty kwiatowe, białe ławki - już teraz widać, że ogród urządzono ze starannością i smakiem godnym siedziby królów. Pewnym zgrzytem są platformy dla niepełnosprawnych przy zejściu do najniżej położonego trawnika. Zainstalowano je tuż przy schodkach, niewysokich, liczących raptem sześć stopni (obniżenie terenu ma około metra). Zwróciło to uwagę pana Jerzego, naszego czytelnika, który napisał nam o "szpetnych i mało funkcjonalnych dźwigach".
Historyczny ogród, współczesne wymogi
Monika Drąg, architekt krajobrazu i koordynatorka rekonstrukcji Ogrodu Dolnego, przyznaje, że początkowo rozważane były pochylnie od strony ulicy Bugaj, ale zrezygnowano z nich, bo wyliczono, że zajęłyby zbyt wiele miejsca. - Ostateczna koncepcja projektu zakładała jednak zbyt krótki podest, a linia schodów, stanowiących zejście do trawnika, nie spełniała wymogów procentowego spadku pochylni dla niepełnosprawnych i wózków – tłumaczy.
Zaskakiwać może, że z ramp zrezygnowano także ze względów historycznych. - Komisje architektoniczno-konserwatorskie, organizowane na etapie procesu projektowego, brały pod uwagę głównie symetryczność założenia. Udogodnienie to zabrałoby sporą szerokość schodów, co po wykonaniu spadku symetrycznie po obydwu stronach zejścia (założenie modernistyczne wymusza taki właśnie układ) znacznie zawęziłoby szerokość monumentalnego zejścia do trawnika. Z myślą o poprawieniu dostępności ogrodu dla różnych grup użytkowników, zwłaszcza osób niepełnosprawnych, zdecydowaliśmy o zaplanowaniu platform, choć prawo budowlane nie nakłada na nas takiego obowiązku – dodaje koordynatorka rekonstrukcji.
I zwraca uwagę, że projektanci ogrodu stanęli wobec wyzwania, jakim było pogodzenie współczesnych standardów dostępności i procedur przyznawania unijnej dotacji z historycznym charakterem miejsca. Zdecydowali się na rampy, ale nie wykluczają, że kiedyś temat pochylni wróci. Jednak nie wcześniej niż za pięć lat. - Dopiero po upływie czasu będziemy mogli zweryfikować realne potrzeby określonych grup użytkowników ogrodu i dostosować posiadane rozwiązania do ulepszenia funkcjonalności założenia – precyzuje Monika Drąg.
Chcesz skorzystać? Wezwij pracownika
Kamil Kowalski z fundacji Integracja przyznaje, że taka argumentacja broni się z punktu widzenia konserwatorskiego. – Na pewno pochylnia byłaby większą ingerencją w obiekt, podnośnik można w każdej chwili zdemontować. Przy poprawnym wykonaniu rampa zajęłyby około 15 metrów – wylicza. Ale szybko dodaje, że większa funkcjonalność takiego rozwiązania jest bezdyskusyjna. – Pochylnie nie ulegają awariom i są bezobsługowe. W naszej rzeczywistości podnośniki są ciągle zepsute. To nie jest najszczęśliwsze rozwiązanie – zauważa.
Monika Drąg przyznaje, że aby skorzystać z platformy, konieczna będzie pomoc pracownika Zamku Królewskiego. Ze względów technicznych dźwigi nie działają też, gdy temperatura spadnie poniżej 10 stopni Celsjusza. Platformy kosztowały ponad 127 tysięcy złotych.
Odtworzenie Ogrodu Dolnego symbolicznie kończy trwającą od 1971 roku odbudowę Zamku Królewskiego. Przed wojną zamkowe ogrody sięgały Wisły. Powrót do takiego stanu wymagałby schowania fragmentu Wisłostrady w tunelu i rozebrania ślimaka ulicy Grodzkiej. Choć temat regularnie powraca (zwłaszcza podczas kampanii wyborczych) na razie pozostaje to w sferze odległych planów, a wręcz marzeń.
Ogród Dolny gotowy na otwarcie
Piotr Bakalarski