Dopiero co miał urodziny. Jak mówi: dwie osiemnastki. Czyli skończył 36 lat. Przeprowadził się do Warszawy, tu układa sobie życie, z dziewczyną. Jest urzędnikiem. I choć mówi, że coś robi lewą ręką albo prawą nogą, nie ma ich od urodzenia. Zapomniałam o tym, gdy lepiej go poznałam.
Gdy obsługuje kogoś przez telefon, ten nawet się nie zorientuje, że to urzędnik z niepełnosprawnością. Gdyby go zobaczył, pierwszy odruch byłby: niemożliwe. Bo radzi sobie i w domu i w pracy. Poznajcie Marcina Molskiego.
Bez czego nie może się obejść Molski? Patenty najważniejsze:
Łyżka do butów
Jak przyjedzie mała winda, do której się nie zmieszczę, odsyłam ją na inne piętro łyżką i… ściągam drugą, dużą.
Krzesło
Bez krzesła nie dałbym sobie rady. Przysuwam je i śmigam do zlewu, żeby zmyć naczynia.
Mop
Aby włączyć światło używam mopa, zyskuję kilka minut, ponieważ nie muszę używać krzesła. Chwytam pod pachę i uderzam we włącznik.
Pilot
Mój blok nie jest przystosowany dla osób niepełnosprawnych, postanowiłem więc wjeżdżać… garażem. Załatwiłem sobie pilot do bramy, później innym otwieram garaż i jadę do windy.
Sprytne? Pomysłowe? Imponujące? Tak. Pytamy dalej:
Nie masz patentu na...
Zakładanie skarpetek, bo nie mam rąk. Raz byłem w sytuacji podbramkowej. Chodziłem na prywatne lekcje języka angielskiego, byłem sam w domu. Pamiętam, że wkładałem dwa widelce między szuflady i udało mi się tam wcisnąć nogę.
Poszukuję konstruktora, który wymyśli urządzenie do zakładania skarpet. Będę wtedy szczęśliwym człowiekiem, ponieważ będę mógł zostać w domu przez dłuższy okres sam. Tydzień nie zrobi mi problemu.
To dlaczego przeprowadziłeś się ze wsi (Sadowne na Mazowszu) do Warszawy?
Tutaj nie muszę wynosić popiołu z pieca. Jest łatwiej.
Czujesz się "słoikiem"?
Tak. Zawsze czułem się wieśniakiem.
Ktoś kiedyś źle cię potraktował w Warszawie?
Miałem jedną nieprzyjemną sytuację, na Chmielnej. Podszedł do mnie starszy mężczyzna, który nazwał mnie kaleką, kopnął w oponę i odszedł.
A tłumy? Nie przerażają cię?
Mój wózek wyciąga 15 kilometrów na godzinę, więc i tak wszystkich wyprzedzam. (śmiech)
Co cię zaskoczyło w stolicy?
Castingi na najemców. Właściciel pierwszego mieszkania, które wynajmowaliśmy z dziewczyną powiedział, że wygraliśmy, bo wydajemy się wypłacalni.
Autobus, metro czy tramwaj?
Ścieżka rowerowa. Rzadko korzystam z komunikacji miejskiej. Mając dwa i pół kilometra do pracy i posiadając tak świetny wózek, to jest 10 minut drogi. Czuję się jak na autostradzie. 15 kilometrów na godzinę i cały czas prosto.
A jak leje z nieba?
To metro, bo jest najszybsze. Lubię też jeździć tramwajem, ale apel do władz Warszawy: nie kupujcie Jazzów tylko Swingi. Z Jazzami nie radzą sobie motorniczy, blokuje się platforma!
Co z autobusami?
Kierowcy rozkładają platformy, ale… kiedy jestem sam. Jak jeździliśmy z dziewczyną nie palili się, żeby pomóc.
Czyli masz dziewczynę?
Tak. Asię. Mieszkamy razem. Do Warszawy przyjechałem właśnie za miłością. Byliśmy ze sobą już około dwóch lat, jak stwierdziliśmy, że przyszedł czas, żeby zrobić coś więcej. I zamieszkaliśmy ze sobą. Bo co się nie rozwija, to się zwija.
Jaki macie podział obowiązków? Potrafisz gotować?
Nauczyłem się na studiach. W akademiku, jak to w akademiku, gotuje się byle co. Nie robię tego często, ale zdarza mi się i podobno, nikt od tego nie umarł. Moja specjalność to spaghetti.
A jak jesz?
Opatentowałem metodę "na dźwig". Czyli trzymam twarzą widelec, nabieram jedzenie, kładę na boku talerza, podważam i jem. Nie wygląda to super zgrabnie, ale jakoś sobie radzę.
Zmywasz?
Tak. Staję na krześle. Biorę pomiędzy rękę a policzek płyn i polewam delikatnie po gąbce, zwilżam i koniec.
Sprzątasz?
Tak.
???
Jest mi bardzo trudno włożyć rurę do odkurzacza, sporo muszę się pomęczyć przy wyciśnięciu mopa. A i kilka razy zdarzyło mi zaplątać się w kablu od odkurzacza. Ale sprzątam! (śmiech)
Twoja partnerka ma w takim razie szczęście. Planujecie dzieci?
Owszem.
Nie boisz się?
Sądzę, że większość normalnych ludzi – zdrowych – boi się, jak to będzie, kiedy dziecko przyjdzie na świat. Człowiek w mojej sytuacji tym bardziej. Ale jak trzeba będzie zajmować się dzieckiem, to będę się zajmował na miarę swoich możliwości.
A ślub? Obrączka?
Kwestia wyobraźni. Obrączkę będę nosił na łańcuszku.
Myślałeś o protezach?
Tak. Próbowałem, ale stan rozwoju techniki i mojego zdrowia niekoniecznie zapewnia mi teraz dobre rozwiązanie.
W domu nie obędziesz się bez krzesła, potrzebujesz też mopa. Czego jeszcze?
Dobrą rzeczą jest również płyta indukcyjna, bo jednak zapalanie gazu nie jest bezpieczną czynnością.
A w pracy?
Klawiatura, telefon, i znów… krzesło.
Jaki masz w pracy telefon?
Zwyczajny, jak inni.
A prywatny?
Telefon zwykły jest znacznie trudniejszy w obsłudze, wybrałem dotykowy. Im większy, tym łatwiej się na nim pisze. Nie pracuję na budowie, więc telefon się nie połamie.
Jak w takim razie piszesz sms-y?
Lewym łokciem, pomagam nosem.
A komputer, klawiatura?
Widziałem klawiatury przystosowane dla osób niepełnosprawnych. Dla mnie były one jak z kosmosu. Nie wiem, nie potrafiłbym się nimi posługiwać. Wolę moją klawiaturę, zwykłą, za 10 złotych.
Jak się tego wszystkiego nauczyłeś?
Prawie wszystkiego, co potrafię zrobić jako dorosły, nauczyłem się jako dziecko. Wiadomo, że kiedy przyszedł czas, kiedy musiałem zacząć się golić, potrafiłem myć zęby, więc potrafiłem coś trzymać w ręku. Dlatego nauka golenia nie była nie wiadomo jakim wyzwaniem.
Opłaca Ci się pracować? Dużo płacą w urzędzie?
To kwestia ambicji. Ja zawsze miałem ambicję, żeby być więcej niż rencistą.
A po pracy? Co lubisz w Warszawie?
Wisłę, warszawskie puby i Legię, ale na "Żyletę" już nie chodzę, bo jest nieprzystosowana.
W Sadownem byłeś radnym, co zrobiłbyś dla warszawiaków?
Usunąłbym przyciski na przejściach dla pieszych. I poprawka - wciąż jestem radnym!
W Sadownem? Jak to godzisz?
Kiedy jest sesja, wsiadam w autobus i jadę.
Jakie jest Twoje największe marzenie?
Być statystycznym Polakiem, mieć własną rodzinę i dom, i może nawet drzewo posadzę.
Czy to się uda?
Osoby, które każdego dnia obserwują osoby z niepełnosprawnościami mówią: tak! - Marcin w każdej sytuacji udowadnia, że największe ograniczenia tkwią w naszych głowach. Świat nie zawsze sprzyja osobom z niepełnosprawnościami, ale dzięki coraz większej dostępności miejsc pracy dajemy im szanse na ciekawe, aktywne życie. Tak duża część społeczeństwa, bo mówimy o pięciu milionach osób, zdecydowanie na to zasługuje – komentuje Piotr Pawłowski, prezes Fundacji Integracja.
Klaudia Ziółkowska