Protestujący postanowili przekazać wiadomość ministrowi środowiska Henrykowi Kowalczykowi w nietypowy sposób. Teren przed Teatrem Studio został otoczony siatką, wykorzystywaną do grodzenia szkółek leśnych. Wewnątrz w szeregach ustawiła się grupa kilkudziesięciu osób. Przebrani w brązowe stroje naśladowali drzewa. Na froncie siatki zawisł apel ekologów.
Zdaniem aktywistów z Greenpeace sztuczne nasadzenia są "lekarstwem gorszym od choroby". A puszcza, która doznała zniszczeń w czasie wycinki sama powinna regulować swój skład i rytm gatunkowy. "Sztuczne nasadzenia to ostateczny cios dla puszczy" - alarmują na stronie internetowej z apelem do ministra.
Jak tłumaczą członkowie Greenpeace, teren upraw ogradza się, a tym samym "las zostaje wyrwany zwierzętom i ludziom na wiele lat". Dalej czytamy, że w ten sposób "pozbawiony zostaje tego, co daje mu siłę i odporność na niekorzystne warunki: konkurencja pomiędzy gatunkami sprawia, że w lesie naturalnym tętni życie roślin i zwierząt najlepiej do tego przystosowanych".
Zarówno wycinka drzew w najstarszych częściach puszczy, jak i sadzenie w ich miejscu są według ekologów łamaniem prawa. Dodają też, że w miejscach, gdzie doszło do nielegalnej wycinki nie powinny się odbywać nasadzenia, żeby naturalny las mógł odnowić się sam.
kk/mś