"Nerwówka taka sama, ale większe chamstwo"

Mariusz Adamiak, dyrektor WSJD
Mariusz Adamiak, dyrektor WSJD
Źródło: tvnwarszawa.pl

W poniedziałek startuje najważniejsza polska impreza jazzowa Warsaw Summer Jazz Days. Z tej okazji spotkaliśmy się z jej pomysłodawcą i dyrektorem Mariuszem Adamiakiem. W rozmowie z tvnwarszawa.pl opowiadał o trudnych początkach festiwalu, filozofii budowania programu i coraz trudniejszych relacjach z muzykami. Zapowiedział też, że przymierza się do... wskrzeszenia wielkiego Johna Coltrane’a.

Piotr Bakalarski: W poniedziałek wejdzie pan na scenę Sali Kongresowej i otworzy 22. edycję Warsaw Summer Jazz Days. Właściwie, dlaczego powołał pan do życia ten festiwal?

Mariusz Adamiak: Zawsze chodziłem na Jazz Jamboree. Bardzo mnie zdenerwowało, że na początku lat 90. poziom tego festiwalu spadł na pysk. Sam robiłem już wtedy zagraniczne koncerty w klubie Akwarium i zacząłem dostawać różne ciekawe propozycje. Wiosną 1992 roku okazało się, że możemy ułożyć bardzo fajny festiwal. Pomyślałem sobie, zaryzykuję. Ale największa chwała należy się mojemu ojcu, który dał mi na to pieniądze. W tamtym czasie można by było kupić za nie domek. Ja wydałem je na festiwal. To był heroiczny postępek ojca, bo w gruncie rzeczy te pieniądze stracił. Oczywiście to była pewnego rodzaju inwestycja w życie, summa summarum się zwróciła, ale na początku było ciężko. Gwiazdami byli wówczas John McLaughin, Chick Corea, Bille Evans, Modern Jazz Quartet i Jack Bruce. Festiwal odniósł sukces, w następnym roku pojawili się sponsorzy, miasto, telewizja. Ale bez tej pierwszej rodzinnej dotacji nic by się nie udało. Mało który ojciec zdobyłby się na taki numer…

Potem ułożyło się dziwnie. Przez cztery lata był pan organizatorem także Jazz Jamboree, któremu przecież zrobił pan konkurencję. Jak pan ocenia z perspektywy czasu to zaangażowanie?

Nie żałuję. Potrzebuję drugiego festiwalu, bo firma powinna działać na dwóch nogach. Przypominam, że przez kilka lat robiłem też JVC Jazz Festival. Taki układ jest najlepszy. Dlatego chciałbym zrobić drugi festiwal w ramach Targów Polskiego Jazzu, który planuję na jesień. Może w tym roku uda się zorganizować pierwszą edycję. Jazz Jamboree potrzebuje drastycznych zmian, ale póki nie rozstrzygnie się ostatecznie spór sądowy o znak towarowy festiwalu, nie są one możliwe. Na razie powołujemy federację, która skupi wszystkie stowarzyszenia, fundacje, fanów jazzu. Celem jest promocja polskiego jazzu i przywrócenie mu dobrego imienia.

Co się zmieniło przez te ponad 20 lat organizowania Warsaw Summer Jazz Days, poza tym, że nie musi się pan zadłużać u rodziny?

Nerwówka jest taka sama. Pogorszyły się kontakty między organizatorem a muzykami. Walka o pieniądz jest bezwzględna. Muzyków nie obchodzi los organizatora, dlatego dochodzi do nieprzyjemnych sytuacji. Nie ma więzi, a wręcz jest coraz większe chamstwo. Kiedyś, gdy był jakiś problem, coś się zepsuło, siadaliśmy wspólnie z muzykiem i próbowaliśmy wypracować jakieś rozwiązanie. Dziś otwiera z kopa drzwi i w nieparlamentarnych słowach, mówi, że jeśli czegoś nie będzie, to nie zagra. To przykre, odbiera motywację do pracy, ale takie są czasy.

Jak się buduje program festiwalu?

Trzeba mieć kilka sfer w głowie, ale zaczyna się od gwiazd. Kiedy są już wstępne terminy, w których mogą zagrać, trzeba dalej tkać program, tak aby wykonawcy do siebie pasowali. Proszę zwrócić uwagę, jak konsekwentnie zbudowane są dni festiwalowe w tym roku. Zaczynamy od dnia Johna Zorna, który przywozi tu 20 swoich przyjaciół. We wtorek większe składy z Sun Ra na czele. W środę gwiazdą będzie Paco de Lucia, do którego dobraliśmy też akustycznych Marcina Olaka i Renaud Garcia-Fonsa. Piątek jest mniej konsekwentny, bo pierwotnie miał być w całości włoski. To się rozsypało, stąd obecność Jerzego Mazolla i Zdzisława Piernika. Nie zmienia to faktu, że będzie ciekawie, ale już nie tak spójnie. Oczywiście już teraz myślę o kolejnych edycjach. Jeśli sprawdzi się dzień Zorna, może w przyszłym roku zbudujemy program wokół Billa Laswella. Generowanie takich specjalnych wydarzeń wydaje mi się dobrą drogą dla festiwalu.

Warsaw Summer Jazz Days 2013

Mnogość polskich artystów w tegorocznym programie to skutek kontraktu Zorna, który – jak sam pan przyznał – był najdroższym artystą w historii festiwalu, czy po prostu odzyskał pan wiarę w polski jazz?Mój stosunek do polskiego jazzu jest trochę źle opisywany. Podejrzewam, że zrobiłem dla niego całkiem sporo. Zawsze dawałem szanse młodym zespołom, oczywiście raz było ich więcej, raz mniej. Jeśli o coś miałem pretensje to o zachowanie młodych muzyków, które często bywa niepoważne. Muszę brać też pod uwagę spójność festiwalu, o której mówiłem wcześniej.Przez lata impreza krążyła po wielu miejscach, teraz chyba zakotwiczyła na dobre w Sali Kongresowej i Soho Factory. Czy to znaczy, że te lokalizacje się sprawdziły?

Dla Sali Kongresowej nie ma w Warszawie alternatywy. Soho jest fajne. Tam jest dobra atmosfera, między koncertami ludzie mogą kręcić się po terenie, gadać czy napić się piwa na świeżym powietrzu.

A co z pańskimi planami stworzenia tam klubu muzycznego? Dziś otwiera się klub za klubem. Stworzyć klub stricte muzyczny to bardzo duże wyzwanie. Nie jestem nadmiernym optymistą, ale ta sprawa wciąż jest otwarta.

Lista wielkich jazzmanów, którzy zagrali na Warsaw Summer Jazz Days jest właściwie kompletna. Czy jest ktoś, kogo nie udało się panu zaprosić, nazwisko, które pozostaje pańskim zawodowym marzeniem?

Jeśli chodzi o artystów, to chyba takiego nie ma. Ale poważnie zastanawiam się nad jednym grepsem. Zainspirował mnie zeszłoroczna akcja, gdy Snoop Dogg wystąpił z hologramem nieżyjącego Tupaca Shakura. Efekt był piorunujący. Może w przyszłym roku zrobię coś podobnego i "wskrzeszę" Johna Coltrane’a? Są technologie, które to umożliwiają. Dokładnie się im przyglądam, ale póki co zapraszam na tegoroczny festiwal.

Rozmawiał Piotr Bakalarski

PROGRAM WARSAW SUMMER JAZZ DAYS 2013:

15 lipca, godz. 19.00 Sala Kongresowa John Zorn + goście

16 lipca, godz. 19.00 Sala Kongresowa Marcin Olak QuartetRenaud Garcia-FonsaPaco de Lucia

Plakat 22. edycji WSJD
Plakat 22. edycji WSJD
Źródło: mat. organizatora

17 lipca, godz 19.00 Soho FactoryTie BreakPower Of The HornsSun Ra ArkestraPink Freud

18 lipca, godz. 19:00 Soho Factory Wayne Shorter QuartetMaciej Obara International QuartetPiotr Wojtasik Quartet

19 lipca, godz. 19.00 Soho Factory Andrea Marcelli TrioJerzy Mazzol Trio + Zdzisław PiernikAntonio Sanchez Quartet

KONCERTY DODATKOWE:

20 lipca, godz. 20.30 Cuda Na KijuBiotone

21 lipca, godz. 19.00 Studio Koncertowe im.W.LutosławskiegoBester Quartet

SPRAWDŹ TAKŻE PROGRAM WARSAW SUMMER JAZZ NIGHTS

Mariusz Adamiak był także gościem "Wstajesz i Weekend" w TVN24:

Mówi Mariusz Adamiak

Czytaj także: