Kardynał ocenił, że kończący się 2011 rok, był rokiem wspominania wielkich świętych i błogosławionych, a także sług bożych czyli zmarłych wobec których Kościół katolicki rozpoczął proces beatyfikacyjny.
Jak mówił, Polacy wspominali w tym roku błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszkę, sługę bożego kardynała Stefana Wyszyńskiego, świętego Maksymiliana Marię Kolbego, który 70 lat temu został zamordowany w hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu.
- Wspominaliśmy, i to może najbardziej intensywnie, błogosławionego Jana Pawła II, dziękując Bogu za jego osobę, pontyfikat i beatyfikację. - podkreślił kard. Nycz.
"Otworzył niebo wszystkim"
Metropolita warszawski powiedział też: - Kościołowi potrzebni są święci wyniesieni na ołtarze, tacy, którzy mają swój dzień w kalendarzu i którzy są naszymi orędownikami i wzorem do naśladowania.
Dodał jednak, że Chrystus, umierając na krzyżu, otworzył niebo wszystkim, nie tylko błogosławionym i kanonizowanym. - Wierzymy, że oni po śmierci osiągnęli oglądanie nieba i są świętymi. I to właśnie dla takich bezimiennych świętych, dla rzeszy zbawionych jest uroczystość Wszystkich Świętych - tłumaczył.
Według kardynała spotkanie ze świętymi wierni będą przeżywać w modlitwie nad grobami swoich bliskich 2 listopada, w Dzień Zaduszny. - Lubimy chodzić w tym dniu na cmentarze, stawać nad grobami i przeżywać głęboką refleksję, ponieważ cmentarz służy takiej refleksji, nastraja do modlitwy - powiedział kard. Nycz.
- Będziemy na cmentarzach i trzeba, żebyśmy szukali tam sensu naszego życia i drogi do świętości - zaapelował.
W przemówieniu metropolita warszawski nawiązał też do figury przedstawiającej Chrystusa podczas kazania na górze, która znajduje się w stołecznym kościele Wszystkich Świętych, gdzie zostało nagrane poniedziałkowe orędzie. - Świętość wymaga wysiłku i trudu. Świętość jest drogą na górę błogosławieństw, dlatego że błogosławieni to znaczą święci - podsumował metropolita warszawski.
PAP/bf