- To kreatywna księgowość ministerstwa - denerwują się radni opozycji i nie kryją zdziwienia. - Nie rozumiem tej operacji - mówi Dariusz Figura (PiS).
Jak przekonywał podczas czwartkowej Rady Warszawy skarbnik miasta Mirosław Czekaj, chodzi o krótkoterminową transakcję. - Na początku roku te papiery zostanę wykupione - uspokajał, przypomniał też, że już raz stolica pomogła w ten sposób ministerstwu - w 2009 roku, wtedy z bużetu miasta poszło na ten cel 500 mln zł. - Teraz jest to o 50 mln zł więcej, bo taką mamy nadwyżkę w mijającym roku - wyjaśnia rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk. - Poza tym za publiczne pieniądze kupujemy publiczne papiery, nie ma w tym nic kontrowersyjnego - podsumowuje.
Warszawa tez może poprosić?
Przy okazji tej sytuacji nasuwa się pytanie: skoro Warszawa tak chętnie pomaga, to czy może liczyć na rewanż? Czy szybkiej ścieżki decyzyjnej z której skorzystał minister Rostowski nie dało się wykorzystać w drugą stronę, na najwyżym szczeblu rozwiązując np. częto podejmowaną przez warszawiaków kwestię janosikowego.
Hanna Gronkiewicz-Waltz co prawda zapewnia o swoim wsparciu dla inicjatyw mieszkańców, którzy walczą o zmianę ustawy, ale działania te na razie nie przynoszą wymiernych efektów.
- Jeśli chodzi o janosikowe to przecież zaskarżyliśmy krzywdzące przepisy do Trybunału Konstytucyjnego - ucina jednak rozmowę rzecznik ratusza.
Fakty są jednak takie, że w 2012 roku znów musimy oddać z bużetu Waszawy ponad 800 mln. zł.
ec