Wojewoda: na Mazowszu nie brakuje miejsc w szpitalach, mamy spory zapas

Wojewoda o aktualnej sytuacji na Mazowszu
"Nikt nadal nie jest w stanie przewidzieć, co będzie dalej"
Źródło: TVN24
- Myślę, że trzeba być bardzo ostrożnym, jeśli chodzi o przewidywanie przyszłości, której do końca nie znamy. Nieustannie od kilku tygodni powiększam swoimi decyzjami liczbę tak zwanych szpitali covidowych - mówił w programie "Tak jest" wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł. Zapewniał, że w szpitalach na Mazowszu jest wystarczająca liczba łóżek dla pacjentów z koronawirusem.

Wojewoda na antenie TVN24 odniósł się m.in. do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który latem mówił, że koronawirus jest w odwrocie i zachęcał też Polaków do głosowania w wyborach prezydenckich.

"Nikt nadal nie jest w stanie przewidzieć, co to będzie dalej"

- Jestem głęboko przekonany, że pan premier wyrażał nadzieję większości z nas, ponieważ tak naprawdę ta epidemia jest pierwszym tego typu doświadczeniem, w ogóle w skali światowej i tak szczerze mówiąc, to nikt nadal nie jest w stanie przewidzieć, co to będzie dalej. Sądzę, że pan premier ulegał tym samym emocjom, co wszyscy rodacy i rzeczywiście myślał, że epidemia ma się ku końcowi – tłumaczył Konstanty Radziwiłł. Zapewnił, że premier nie mówił tego, by wprowadzić kogokolwiek w błąd.

Skomentował także sytuację w warszawskich szpitalach, które są przepełnione, a pacjenci niekiedy trafiają do innych placówek w województwie. - Na Mazowszu nie brakowało, nie brakuje i na razie nic nie wskazuje na to, żeby miało brakować miejsc (dla chorych na COVID-19 - red.). Jest ich 1555, a zajętych jest poniżej 700. Na razie mamy spory zapas. Również dotyczy to łóżek dla najciężej chorych, z respiratorami, gdzie też mniej więcej połowa łóżek jest dopiero zajętych - powiedział wojewoda.

Jak dodał, jeśli stanie się tak, że wszystkie będą zajęte, pacjent trafi do innej placówki w województwie. Przyznał, że może się zdarzyć, że pacjent pojedzie kilkadziesiąt kilometrów, do miejscowości, gdzie znajdzie się miejsce, by go leczyć. Ocenił, że to bezpieczne, bo w karetce są wszystkie potrzebne urządzenia. Ale im cięższy przypadek, tym większe prawdopodobieństwo, że pacjent trafi do najbliższego szpitala.

Odpowiedział też na pytanie, czy w szpitalach nie zabraknie miejsc ze względu na coraz większą liczbę zakażeń. – Myślę, że trzeba być bardzo ostrożnym, jeśli chodzi o przewidywanie przyszłości, której do końca nie znamy. Nieustannie od kilku tygodni powiększam swoimi decyzjami liczbę tak zwanych szpitali covidowych. Zwiększanie łóżek wiąże się z ryzykiem po drugiej stronie, dlatego, że te łóżka normalnie pracują też dla osób z innymi chorobami, dlatego robię to bardzo ostrożnie - podkreślił Radziwiłł.

Zaznaczył, że liczba kilku tysięcy zakażeń, to liczba zarażonych, a nie chorujących. – Tylko niewielki odsetek zarażonych rzeczywiście choruje, a jeszcze mniejszy wymaga hospitalizacji i znikomy odsetek wymaga tlenoterapii czy respiratora – przekonywał.

Urzędnicy wojewody obierają telefony w sanepidzie

Wojewoda odniósł się także do pracy sanepidu, do którego od początku pandemii jest sporo zastrzeżeń. Dotyczą szczególnie tempa pracy.

- Sanepid, jak większość instytucji nie przewidział w swojej strukturze aż tak ogromnego obciążenia, ale odpowiedzią na to są bardzo konkretne kroki. Na przykład dzisiaj pracuje 30 pracowników Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego na rzecz powiatowej stacji sanepidu w Warszawie i sytuacja, jeśli chodzi o odbieranie telefonów, udzielanie porad diametralnie się polepszyła właśnie dzięki takim działaniom - powiedział wojewoda.

Jak dodał, podobną akcję organizuje na terenie całego województwa we współpracy ze starostami powiatowymi.

Czytaj także: