Maszyniści pociągów, które brały udział w środowym wypadku, nie zostali ranni, a tuż przed zderzeniem, jeden z nich miał krzyknąć do pasażerów, żeby położyli się na podłodze. To ustalenia redakcji "Rynku Kolejowego". Obaj byli trzeźwi.
Do wypadku doszło o godz. 5.45. Zderzył się pociąg Szybkiej Kolei Miejskiej jadącej z Legionowa do Warszawy z pociągiem Kolei Mazowieckich na trasie Warszawa - Ciechanów. Do wypadku doszło niedaleko przystanku Warszawa – Zoo. Wszystko dlatego, że pociągi trafiły na ten sam tor.
Drugi tor był zamknięty?
Jak to się stało? Rzecznik PKP PLK Krzysztof Łańcucki tłumaczy, że tor nr 2 był zamknięty, a ruch był prowadzony dwukierunkowo, torem numer 1. - Zamknęliśmy tor ze względu na miejską inwestycję – wyjaśnił rzecznik.
O tej sprawie nie słyszał jednak koordynator miejskich remontów, Wiesław Witek. Obiecał dziennikarzom "RK", że sprawę sprawdzi.
Na razie nie wiadomo też czy pociag KM odjechał za wcześnie, czy też SKM-ka się spóźniła. Wiadomo za to, że był to pierwszy dzień kursowania obu pociągów według nowego rozkładu.
Zgodnie z procedurami
Przyczyny wypadku, w którym ranne zostały dwie osoby, zbada komisja, ale już teraz przedstawiciele Szybkiej Kolei Miejskiej zdradzają, co działo się w momencie zderzenia.
Zblizający się pociąg Kolei Mazowieckich zauważył maszynista SKM. - Maszynista włączył hamowanie awaryjne, po czym wybiegł z kabiny i krzyknął do pasażerów, że nastąpi zderzenie i należy jak najszybciej położyć się na podłodze. Zachował się zgodnie z wszystkimi procedurami - powiedziała "Rynkowi Kolejowemu" rzeczniczka SKM Warszawa Magdalena Lerczak.
Z kolei rzeczniczka KM, Donata Nowakowska zaznacza, że ich pociąg zaraz po odjeździe z Warszawy Zoo nie mógł nabrać dużej prędkości. A producent Elf'a, bydgoska PESA, przekonuje, że pociąg zachował się prawidłowo i przejął i rozproszył energię swoją i drugiego pojazdu.
Jak wynika z informacji "RK" maszyniście nie ucierpieli w zderzeniu. Byli trzeźwi, a policja zabrała ich na badania krwi.
ran/roody
Źródło zdjęcia głównego: Dawid Krysztofiński /tvnwarszawa.pl